Znajduje się na działce. Nie poznaje jej a jednak uważam, ze należy do mnie. Na działkę zjawia się policja i mówi, ze przywłaszczyłem sobie cześć nie należąca do mnie, która obejmuje leśną drogę. A skargę na mnie złożył jeden z moich sąsiadów. Chce im udowodnić, ze to stek bzdur. Jako, ze nie mam żadnej miarki zaczynam mierzyć działkę krokami. Pokazuje policjantom, ze działka jest dobrze ogrodzona a leśna ścieżka za nią jest dostępna dla wszystkich. Wkurzony na sąsiada, ze wywinął mi taki dowcip zamierzam go odwiedzić, jednak on wyrasta jakby z ziemni i stoi delikatnie na mojej części, która z tej strony jest nie ogrodzona. Okazuje się nim, ze tak ujmę tzw. mlody-starzec. A ja uznaje go za brujo choć nie wiem czy jest nagualem. Przepycham go na jego cześć działki i mowie mu, żeby więcej takich numerów nie odstawiał ani żeby nie wchodził na moja cześć działki. To oświadczenie wywołuje u niego śmiech nie złośliwy lecz tak jakbym powiedział cos zabawnego. Budzę się. Dopiero po obudzeniu przypomniało mi się, ze na mojej działce niczego nie było, a na jego stal mały drewniany domek. Całość znajdowała się albo przy lesie, albo w nim.
Znaki kontekst: Spotkanie z brujo Interpretejszon ;): Wydaje mi się, ze cale to zajście ma ukazać mi to co wiem od dawna tzn: Krocze własną ścieżką i nikogo nie dopuszczam do mojego świata, potencjalnych wścibskich delikatnie wypraszam ;). Jednak brak domu na mojej działce nie wiem czemu odczytuje jako duchowa pustkę, która wskazał mi w przedziwny sposób ów starzec.
A ja mam od kilku dni ten sam sen....Co noc śni mi się to samo...Płynę bogatym jachtem na oceanie...nie jestem sama jest ze mną jakiś mężczyzna...w sumie ja w tym śnie to nie ja co mi się dość często zdarza...Jestem młodą dziewczyna, ale w sumie starsza niż teraz a może w tym samym wieku...nie wiem...po krótkiej sielance pływania po tym oceanie nagle wypadam za burtę, w sumie nie wiem czy zostaje wrzucona czy sama wypadłam...może znowu mi się przyśni...bo z każdym dniem sen staje się bardziej wyrazisty...ciekawe co to znaczy...