Rozsierdzony okrutnie zdradą i herezją jaką była nadawana wczoraj "ekranizacja" opowieści o królu Arturze, aby zmyć niesmak sięgnąłem do oryginalnego tekstu, który posiadam i którego lektura przed laty była mi miła.
Czytając tą zacną powieść opisującą bohaterskie przygody szlachetnych rycerzy nawiedziła mnie smutna refleksja nad zepsuciem i miernotą czasów w których przyszło mi żyć. Rozumiem, że przemiany dziejowe doprowadziły do zastąpienia etosu rycerskiego etosem kupieckim, ale to nie znaczy, że musi mi się to podobać. Honor, odwaga, prawość, miłość jako siły napędowe ludzkiego działania dawno odeszły w przeszłość i dziś smieszą, stając się przedmiotem drwin lub hipokryzji. W swej czystej postaci wystepuja tylko w snach rozwiewając się w świetle dnia w zetknięciu z paskudną rzeczywistością.
Mam wielu znajomych - chyba jak każdy. Jedna para jednak bije wszystkich na łopatki. W zasadzie myśle i nie moge dośc to wniosku co stanowi u nich problem -barierę, ale taka na 100% istnieje. Niby się kochają i wszystko powinno być idealnie, jednak tak nie jest. Dlaczego?? Na dzień dzisiejszy mogę jedynie stwierdzić: "diabli wiedzą". Nie wiem czy to zazdrość, zawiść, czy też różnica poglądów życiowych, nie wiem. Zastanawiam sie od początku, bo znalezienie problemu to 98% sukcesu. Nie mam pojęcia jak zaradzić problemowi, a po tak długim czasie już wiem, że pozytywnie się raczej sam nie rozwiążę.