Dziś pierwszy dzień na uczelni... Rano gniotłem sie w strasznym tłoku w autobusie - jak można na połowę Rudy, Mikołowa i podgliwickie wsie puścić na trasę jednego Jelcza M11 ? Jak długo jeżdżę do Gliwic, nie było jeszcze dnia aby się wszyscy pomieścili - absurd! Wsiadam na czwartym przystanku a mimo to już do tłoku. No cóż - na stojąco, cały obolały dojechałem jakoś na miejsce. Oczywiście już w autobusie zobaczyłem znajome mi twarze - gadałem przez całą godzinę jazdy w tej ciżbie - przynajmniej mi sie nie nudziło. Pierwsze zajęcia miały być o 8:00 - nie odbyły się z powodu braku sali :) Potem dwa nudne wykłady - same przedmioty zapowiadają się ciekawie, jednak dziś wyparły wszystko tematy organizacyjne - prawie zasnąłem! W międzyczasie zawitaliśmy do akademika. Agatka była w Londynie przez całe wakacje i opowiadała o pracy i o życiu w Anglii. Niestety półtorej godziny to za mało aby wszystko opowiedzieć, nie moge się doczekać dalszego ciągu opowieści. Dalej miały się odbyć ćwiczenia laboratoryjne, niestety wypadły z tego samego powodu co zajęcia o 8:00 . Jak widać organizacja na politechnice nawala. Mam nadzieję że to chwilowe. Ładna dziś pogoda więc pójdę chyba jeszcze na spacerek. Jutro znów na 8:00, ciekawe co jutro się wydarzy..
Mija kolejny dzień. O politechnice nawet nie piszę - mało brakowało a zasnął bym na wykładzie. Jutro wolne, ale mimo wszystko jadę do Katowic. Kumpel ma hurtownię ze spodniami i obiecał mi rabacik :) Ciekawe czy go zastanę?? ...dobrze by było bo nie mam już w czym wyjść. Pogoda znów do niczego. Ale to nic - mam dobry humor, udziela mi się zawsze od przyjaciół :) Mam pytanko: Czuliście kiedyś siedząc na wykładzie że kompletnie minęliście się z powołaniem?? Ja doznałem dzis takiego uczucia, a do tego przypomniała mi sie piosenka "Co ja robię tu?? uuóó - co ty tutaj robisz?? (...)". Pierwszy raz mi się to zdarzyło i przyznam że leży mi to "na wątrobie". Czy to przejdzie??