Dziś poruszę temat przyjaźni. Zastanawiam się jakie czynniki charakteryzują przyjaźń?? Nie dzielmy jej na prawdziwą i nie prawdziwą, bo zakładam że ta nieprawdziwa nie jest przyjaźnią. Co więc powoduje że z koleżeństwa przechodzi się w przyjaźń, gdzie jest granica, czy jest ona wogóle do zdefiniowania?? Niby jest, ale gdyby ja twardo założyć według zasady że przyjaciół poznaje się w biedzie to nie wiadomo czy można by wogóle powiedzieć że ma się chociaż jednego przyjaciela, bo nie każdy i nie zawsze może pomóc. Założyć więc mozna że przyjaciel pomaga i jest zawsze z nami kiedy ma taką możliwość. Po zastanowieniu jednak i tak jakoś trudno doliczyć się przyjaciół. Jak więc scharakteryzować osobę którą uważa się za przyjaciela?? Czy dyskusja o tym ma koniec i sensowne rozwiązanie??
Dziś pierwszy dzień na uczelni... Rano gniotłem sie w strasznym tłoku w autobusie - jak można na połowę Rudy, Mikołowa i podgliwickie wsie puścić na trasę jednego Jelcza M11 ? Jak długo jeżdżę do Gliwic, nie było jeszcze dnia aby się wszyscy pomieścili - absurd! Wsiadam na czwartym przystanku a mimo to już do tłoku. No cóż - na stojąco, cały obolały dojechałem jakoś na miejsce. Oczywiście już w autobusie zobaczyłem znajome mi twarze - gadałem przez całą godzinę jazdy w tej ciżbie - przynajmniej mi sie nie nudziło. Pierwsze zajęcia miały być o 8:00 - nie odbyły się z powodu braku sali :) Potem dwa nudne wykłady - same przedmioty zapowiadają się ciekawie, jednak dziś wyparły wszystko tematy organizacyjne - prawie zasnąłem! W międzyczasie zawitaliśmy do akademika. Agatka była w Londynie przez całe wakacje i opowiadała o pracy i o życiu w Anglii. Niestety półtorej godziny to za mało aby wszystko opowiedzieć, nie moge się doczekać dalszego ciągu opowieści. Dalej miały się odbyć ćwiczenia laboratoryjne, niestety wypadły z tego samego powodu co zajęcia o 8:00 . Jak widać organizacja na politechnice nawala. Mam nadzieję że to chwilowe. Ładna dziś pogoda więc pójdę chyba jeszcze na spacerek. Jutro znów na 8:00, ciekawe co jutro się wydarzy..