Zauważyłem ostatnimi czasy, że na giełdach jest to samo co w sklepach. Zdarza się nawet, że na giełdzie jest drożej. Na moje oko na giełdzie powinno być taniej, oraz takie artykuły, o których w sklepach nie słyszeli - jeszcze niedawno tak było. No cóz, jeszcze trochę "postępu" i na giełdę nie będzie sensu jechać - na komputerową i elektroniczną, bo na starociach sens giełdy zostanie zachowany zawsze, z tego wzgledu, że sklepów ze starociami jest bardzo mało. No cóż, jeśli tak ma wyglądać wejście Polski do Europy, to ja wolę to co było. Wszędzie zaczyna panować "niebezpieczny bezsens".
Znowu zaczyna się robota. Pierwsze głupie projekty i przeciwstawiające się im lenistwo :) Obiecałem sobie na poczatku semestru, że wezmę się do roboty - nic z tego, lenistwo górą. Cóż mogę powiedzieć, to wróży tylko problemy z sesją. Apropos sesji, będzie dłuuuuga i trudna, ponieważ mamy niezłych wykładowców. Jeden z egzaminów będzie 3-częściowy czyli: zadania i teoria pisemnie, po czym teoria ustnie. Aby się jednak dostać na egzamin, trzeba zaliczyć kolokwium z zadań. A to tylko jeden przedmiot. Naszczęście reszta jest mniej skomplikowana pod tym względem, aczkolwiek materiał też średniej trudności. Co do studiowania to mogę z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, że chodzenie na wykłady to 50% łatwiejsza droga do zamknięcia sesji. Po pierwsze, kazdy wykładowca mimo wszystko zapamiętuje studentów, a po drugie, siedzenie na wykładzie dużo daje - łatwo się wchłania wiedzę oraz wie się czego oczekuje prowadzący. Nieraz można się pośmiać, jak na przykład ostatnio, gdy jeden z kujonów dupowłazów siedzący w pierwszej ławce palnął taką głupotę, że zazwyczaj naburmuszony wykładowca sikał ze śmiechu razem z resztą studentów znajdujących się na sali. Hehe, a dobrze mu tak, może się czegoś nauczy. Jutro mam ćwiczenia na kotłowni :) Ciekawe jak to będzie wyglądało...