• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

darmowa telekomunikacja

darmowa telekomunikacja

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
01 02 03 04 05 06 07
08 09 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 01 02 03 04

Strony

  • Strona główna

Linki

  • Bez kategorii
    • BTS

Archiwum

  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006

Najnowsze wpisy, strona 5


< 1 2 ... 4 5 6 7 8 ... 73 74 >

latajacy zlodziej

Znalazlem sie w jakims malym pomieszczeniu - byl policjant starszy
gosc ok 50-tki, chyba bylo jakies dochodzenie? Potem wpadl mlody
facet ok 25-tki cos im sie nie zgadzalo i zaczeli sie klocic. Podczas
tej klotni chyba wyszedlem i zaczalem chodzic po miescie. Przelazilem
przez jakis plot nad rzeczka i zauwazylem po lekkosci ciala i sprawnosci
ze jestem w doskonalej kondycji fizycznej. Potem spotkalem kumpla
z ktorym zamienilem slowo. Nastepnie zauwazylem ze potrafie latac
i szlo mi to bardzo dobrze.

Latajac podlatywalem do roznych osob - i bralem kase - dolary
ktore lezaly kolo niej, napychalem sobie kieszenie, wzbijalem sie
w powietrze i latalem dalej. 'Odwiedzilem' w ten sposob pare osob,
dzieki czemu wypchalem sobie wszystie kieszenie zielonymi. Potem
okazalo sie ze pieniadze nalezaly do roznych mafiosow i przez to
narazilem im sie - wyslali wiec swoich ludzi by mnie zlapali.
Jednak dzieki lataniu bylem dla nich nieuchwytny, odwiedzalem
rozne miejsca, wzbijalem sie wysoko, lub latalem tuz nad ziemia.
Gdy zaczalem na maxa eksperymentowac z lataniem zorientowalem sie
ze snie i powiedzialem do siebie - 'to jest sen'. Zaczalem jeszcze
bardziej przygladac sie otoczeniu, wzbilem sie na duza wysokosc
i latalem obserwujac co sie dzieje na dole, wtedy sen zaczal niknac
i sie w koncu obudzilem. Nie ruszajac sie w lozku wrocilem do
zwyklego snu, bo chcialem oddac kase - znudzila mi sie zabawa
z goniacymi mnie ludzmi, jednak byl problem bo wszystko
pomieszalem:)

Kiedy uporalem sie ze swoimi najwazniejszymi kradziezami polecialem
na jakas skalke - wzgorze gdzie oproznilem kieszenie i zauwazylem
ze pozostalo jeszcze pare nie moich rzeczy:) Byly nawet elementy
cudzej drogocennej zastawy stolowej:) a co oznaczalo ze jeszcze
mam z kims na pienku. Jednak mozliwosci zlapania mnie wygladaly
tak jak gdyby male dzieci chcialy dogonic doroslego:)

Zostawilem te przedmioty na tym wzgorzu i polecialem do miasta,
pocieszyc sie lataniem. Wlecialem do jakiejs pieknej restauracji.
Tam zauwazylem ze jakas mloda dziewczyna pracuje jako kelnerka
zmuszana do tego przez jednego zloczynce. Postanowilem zastawic
na niego pulapke i dac mu sie zlapac - chcialem by pomyslal
ze mnie ma a potem dac mu wycisk i uwolnic dziewczyne. Zlapal
mnie wiec za nogi i 'prowadzil' (reszta ciala latala:) na
zaplecze restauracji, wtedy sie obudzilem ponownie, zal mi bylo
ze nie dokonczylem akcji, zrobilem to w wybrazni, jednak juz
nie wrocilem do snu.

Nowoscia w tym snie dla mnie bylo opanowanie latania, o ile
przedtem kontrlowalem lot w snach dosc dobrze to w tym opanowalem
to doskonale, co wydaje mi sie dobrym znakiem:)
01 października 2007   Dodaj komentarz

tunek

Dzisiaj mialem bardzo dziwny sen. Nie byl to do konca LD ani tez
zwykly sen. Doznalem niesamowitej sugestii o czmy na koncu... Mialem
100% swiadomosci, mialem trzezwy umysl, ale jednoczesnie nie
wiedzialem ze to jest sen. Tzn wiedzialem ze nie jestem tu gdzie na
codzien :) czyli w naszym swiecie ale tez nie wydawalo mi sie to
dzwine. A i co wazne tego dnia zagralem sobie w lotto... od tak
szedlem w supermarkecie i postawilem - oczywiscie przegralem ;) a nie
robilem tego daaawno...

W kazdym razie bylem w jakims pokoju - zielonym. i stalo tam lustro.
Podszedlem do niego wszystko OK, mialem normalnie ubranie, wygladalem
tez normalnie. Nagle zauwazylem ze lustro jest tafla jakby plynnego
metalu - rteci albo olowiu. troche sie zdziwilem i slusznie bo wyszedl
z niego mezczyzna. niemial twarzy tzn mial ale schowana w kapturze.
Czulem ze to ktos bliski bo kompletnie sie nie balem. Pokazal mi zebym
usiadl. Poczym powiedzial tak:

wlacz dyktafon yy to znaczy swoja pamiec.... ok wiec widze ze
zapoznajesz sie z losem. (moze dlatego zapamietalem wszystko:)
Na to ja: tzn?
on: Grasz sobie w te wasze kulki...
ja: no postawilem sobie raz, w koncu to od losu zalezy czy wygram czy
nie... wiec mozna powiedziec ze sie zapoznaje...
on: Ale niestety od zlej strony zaczoles.
ja: wiem, wiem trzeba pracowac na kase a nie liczyc ze sama przyjdzie
on: zrodlo tej "kasy" nie ma znaczenia, to nie los sprawia ze ja
dostaniesz tylko twoja praca. mozesz pracowac fizycznie w waszym
swiecie i po 30latach zarobisz na mieszkanie, mozesz pracowac glowa i
po 10latach zarobisz na dom a mozesz tez pracowac twoja swiadomoscia i
po 1dniu zarobic na 10 mieszkan.. bo w koncu po to zagrales. (akurat
mial racje bo gralem z mysla o kupnie mieszkania dla mnie i
dziewczyny)
ja: yyyy?
on: Widzisz, jestes tam po to zeby doswiadczyc pewnych odczuc. Jest to
z gory zaplanowane przez samego siebie. I tak np jeden musi w zyciu
doswiadczyc powiedzmy 4 roznych odczuc; milosci, zla, bolu i
powiedzmy sexu. Moglbys powiedziec, dobrze wiec co nie zrobie w zyciu
to i tak z gory wiadomo co mnie czeka. I tu tkwi blad. Otoz moj drogi
milosci zaznasz tak czy tak bo jest to zaplanowane, tak abys sie
nauczyl z tego konkretnej rzeczy, ale niewazne czy bedziesz biedny czy
bogaty, czarny czy bialy. Tak czy tak jej doswiadaczysz. Nikt nie wie
w jakich okolicznosciach bo jest to los i twoje dzialanie.
ja: do czego zmiezasz?
on: Do tego moj drogi, ze pewne zeczy w zyciu sa nieuniknione a pewne
sa od ciebie zalezne, a tak naprawde wszystkie sa od Ciebie zalezne
tylko niektore ustaliles przed przyjsciem tam gdzie jestes.
ja: ale mowiles cos o lotto? co to ma do duchowosci? i dlaczego pewne
zeczy ustalalem wczesneij nie majac teraz o nich swiadomosci?
on: No wiec widzisz, doznajesz teraz milosci co sobie zaplanowales
przed przyjsciem na ten swiat, ale w jakich okolicznosciach jej
zaznajesz zalezy od tego jak zyjesz. Mozesz ciezko pracowac i zaznawac
jej w mieszkaniu z tesciami (smiech) albo ruszyc glowa lub mieśniami
no lub tez swiadomoscia i zaznawac jej w twoim wlasnym ogrodku. Tego
dlaczego niewiesz teraz o tym co ustaliles wczesniej przed przyjsciem
na ten swiat niestety nie moge CI powiedziec. tak juz musi byc...
ja: hmmm? Ok rozumiem, wytlumacz mi zatem zwiazek lotto z ta
duchowascia...
on: Widzisz, nie jest istotne w tym momencie moj drogi czy wygrasz w
totka kase na mieszkanie czy na nie zapracujesz. istotne jest ze
zaznajesz milosci i sie z niej uczysz.
ja: czyli w tym momencie nieucze sie z bogactwa czy biedy ale z
milosci? wiec nie ma przeszkod ku temu zebym mial kase?
on: plytko ujete ale powiedzmy ze tak...
ja: troche zamotales powiem szczerze...
on: wiesz ciagniesz mnie za jezyk i prawie Ci sie udalo dowiedziec
rzeczy ktorych masz sie dowiedziec sam... ja tu przyszedlem tylko po
to zeby Ci powiedziec o losie i kulkach...
ja: no to wal (jakos dziwnie sie zachowywalem w sumie gleboka rozmowa
a ja jakos takie plytkie zdania... moze tak mialo byc sam sie dziwie)
on: Widzisz, bierzesz kartonik i skreslasz sobie 6 upatrzonych liczb.
Starasz sie wejzec w przyszlosc, uzywasz tarota wachadelka medytacji i
czego tam czlowiek nie wymyslil zeby tylko zobaczyc co w przyszlosci
padl za zestaw liczb.A potem sie modlisz ze tak powiem zeby one
wypadly.
ja: no tak
on: tu lezy twoj blad. Powinienes skreslic dowolne liczby i tak zyc
zeby przyszlosc wybrala twoj zestaw. Krotko mowiac nie wybieraj
przyszlosci, daj jej wybrac siebie. Duzo trudniej jest nakierowac
siebie samego na konkretna sciezke przyszlosci niz scieżke przyszlosci
na siebie.
W tym momencie przyszedl inny gosc i mowi ze tajemnej wiedzy sie nie
przekazuje i go wciagna do lustra. a ja sie obudzielem.


I teraz moje spostrzezenia:
Doswiadczylem niesamowitej kotwicy, tzn gosc kazal mi wlaczyc dyktafon
czyli swoja pamiec i zapamietalaem kazde slowo z naszej rozmowy.
moglbym ja wyrecoytowac jeszcze raz i tak samo by to wygladalo.
Niesamowicie silna sugestja wydana mi w snie. Wydaje mi sie ze warto
pracowac z takimi kotwicami... ma ktos z was moze jakis tekst na temat
takich kotwic i afirmacji? chcialbym pocwiczyc...

Co myslicie na temat tego snu? jego przeslania? moze to miec jakis
logiczny sens? Kim moglbyc ten czlowiek ktory mi przekazywal te info i
dlaczego ten drugi jak go nakryl to kazal mu przestac?

Dziwi mnie tez realistycznosc snu. Czulem zapach jego ubrania, zimno
metalowego okucia lustra, kurz w powietrzu no doslownie wszystko.
Mialem 100%swiadomosci miejsca w ktorym jestem a nieskapowalem sie ze
to sen. I dlaczego ten czlowiek mi o tym nie powiedzial... byloby tak
pieknie... :)

dawno nie mialem takiego snuuuu oj daaawno.....
27 września 2007   Dodaj komentarz
< 1 2 ... 4 5 6 7 8 ... 73 74 >
Swistak666 | Blogi