• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

darmowa telekomunikacja

darmowa telekomunikacja

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
27 28 29 30 31 01 02
03 04 05 06 07 08 09
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30

Strony

  • Strona główna

Linki

  • Bez kategorii
    • BTS

Archiwum

  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006

Najnowsze wpisy, strona 28


< 1 2 ... 27 28 29 30 31 ... 73 74 >

skok

Siedzę z siostrą na dachu kościoła i patrzę w dół, jest bardzo wysoko. Jedyna możliwość zejścia to skok. Wiem, że to sen a jednak ilekroć spojrzę w dół nachodzę mnie wątpliwości. Mówię do siostry: to jest sen więc jak skoczę nic mi się nie stanie. Siostra odpowiada: oczywiście, że to sen. Patrzę w dół i myślę: no oczywiście, że to sen – jednak nadal nie mogę zdecydować się na skok. W końcu decyduję się na skok, skaczę robiąc śrubę i tracę świadomość. Na dole spotykam jakąś dziewczynę. Stojąc przed wejściem rozmawiamy. Dziewczyna mówi, że jest ochroniarzem po szkole policyjnej i chciałaby tu dostać pracę, jednak nikt nie docenia jej kwalifikacji.

Jestem w Indiach. Stoję przed jakimś sklepikiem i rozmawiam ze sprzedawczynią. Gdzieś chodzę po mieście i widzę ambasadę Nepalu, zastanawiam się przez chwilę, przypominam sobie mapę i dochodzę do wniosku, że to co widzę to tylko dekoracja przy ambasadzie ponieważ Nepal jest daleko na północy. Zastanawiam się czy nie dało by się załatwić z linią lotniczą aby wracać z Nepalu, dochodzę do wniosku, że nawet jak by się nie dało to stać mnie aby kupić sobie bilet na przelot Delhi – Katmandu. Znowu jestem przy tym sklepiku co na początku. Rozmawiam ze sprzedawczynią w sąsiednim sklepiku i kupuję lody za 20 rupi. Ktoś przygląda się moim pieniądzom i różnym papierom, które trzymam w ręce.

Siedzę na drzewie w zaroślach nieopodal jakiejś tajemniczej budowli, huśtam się na gałęziach przeskakując z jednego drzewa na drugie to bardzo ekscytujące, udaję że kogoś tropię.

Jestem u sąsiada – rozmawiam z jego ojcem – rozmawiamy o pieniądzach, które jest mi winien i o roślinach ogrodowych. Sąsiad mówi, że zdał egzamin więc składam mu gratulacje. Jedziemy białym maluchem do jego szwagra. Wpadamy w poślizg i pędzimy z góry trafiamy w drzwi i wjeżdżamy do przedpokoju. Sąsiad udaje, że wszystko w porządku i tak miało być. Rozmawiamy, ze szwagrem sąsiada wszyscy są dumni, że dostał scyzoryk. Sąsiad prosi aby pokazał ten scyzoryk. Oglądamy ten scyzoryk. Scyzoryk jak scyzoryk tylko, że tandetny i nie wiem co on oznacza.
24 września 2007   Dodaj komentarz

uniwersytet

Zwiedzamy elitarną uczelnie w nowoczesnym miasteczku akademickim. Najpierw wydział biologii – ze zdumieniem stwierdzam, że nasz poziom zrozumienia biologii przekracza to czego uczą na uniwersytecie, po chwili zastanowienia dochodzę do wniosku, że my jako rolnicy stykamy się z żywą biologią, dla nas to nie jest abstrakcja tylko konkret i dlatego to zrozumienie jest dużo głębsze. Przejeżdżamy na wydział literatury, każdy z nas dostaje książkę, którą mamy omówić. Wykładowca – starsza kobieta - patrzy na nas protekcjonalnie dając do zrozumienia, ze to znacznie przekracza nasze możliwości, trochę mnie to drażni. Zanim zająłem miejsce pada pytanie odnośnie utworu, który trzymam w ręce są to „Ballady i romanse” Mickiewicza, mam omówić bajkę o wołu i psie. Tak się składa, że romantyzm i Mickiewicz był mi bliski i bardzo go lubiłem więc mówię o romantyzmie nawiązaniu do ludowości idzie mi całkiem nieźle. Wykładowca kiwa głowa z aprobatą i porównuje humor bajki do filmów z Luisem de Fine co nie wydaje mi się właściwe. Kolejnym działem uniwersytetu do którego przechodzimy jest orientalistyka. Tym razem wykładowcą jest mężczyzna w średnim wieku. Studenci spacerują tu z różnymi rekwizytami: pięknymi młynkami modlitewnymi, tekstami Buddyjskimi, różnymi dharmicznymi przedmiotami. Jakaś studentka skarży się, że pani profesor od młynków modlitewnych domalowała na obrzeżu jej młynka ptaszki. Podziwiam te wspaniałe rekwizyty, żałuję tylko tego, że nikt nie wykorzystuje ich zgodnie z przeznaczeniem. Zauważam kogoś w dziwnych rytualnych szatach, ktoś mówi mi, że to były lama barbarzyńca z Mongolii, który ma dzisiaj mieć wykład. Myślę co znaczy były lama, jeśli ten ktoś jest lamą posiada moc. Wykładowca zwraca się do mnie abym omówił czystą krainę Potala. Zaczynam mówić o niej w sposób akademicki co spotyka się z aprobatą w pewnym momencie dochodzę jednak do wniosku, że to nie istotne i postanawiam zwrócić uwagę na istotne znaczenie Potali. Mówię więc, że te wszystkie znaczenia są jednak drugorzędne i mało istotne. Należy zwrócić uwagę na fakt, że obraz czystej krainy odnosi się do wewnętrznego doświadczenia medytacyjnego i jest ilustracją czystego stanu umysłu wolnego od negatywności, przypomina to proces tworzenia obrazu przez artystę, który doświadcza określonego stanu umysłu i wyraża emocje z nim związane przez obraz nadając mu formę. Wykładowca i studentka słuchają uważnie tego co mówię i z szacunkiem przyznają mi rację. Szacunek wynika z tego, że jest to żywe, prawdziwe i odnosi się do rzeczywistego doświadczenia nie jest spekulacją intelektualną.
Idę dalej w zamieszaniu giną mi cenne notatki i teksty, które dostałem. Siedzę na wysokim drzewie w dole widzę „Budzika” przy jakimś starym domu. Schodzę z drzewa i wierząc w jego zaradność pytam czy nie wie jak odzyskać zaginione teksty i notatki. „Budzik” prowadzi mnie do antykwariatu gdzie jak tłumaczy zawsze trafiają takie rzeczy. Widzę wiele interesujących tekstów podobnych do tych zaginionych, odkładam je na bok razem z pięknymi zdjęciami, zastanawiam się tylko czy będzie mnie stać aby to wszystko kupić, pod wpływem tej myśli robię ostrożną selekcję.
Wcześniej przed zwiedzaniem uniwersytetu Agnieszka opowiadała o swojej podróży na bilecie skarbowym na nazwisko kogoś kto od kilku lat nie składał pitów. Ja chyba też gdzieś podróżowałem.
Przypominam też sobie scenę z książką z której wypadały torebki z żółtym proszkiem udawałem, że to narkotyki, później proszek był opalizując biały i sypał się dużym strumieniem.
24 września 2007   Dodaj komentarz
< 1 2 ... 27 28 29 30 31 ... 73 74 >
Swistak666 | Blogi