skok
Jestem w Indiach. Stoję przed jakimś sklepikiem i rozmawiam ze sprzedawczynią. Gdzieś chodzę po mieście i widzę ambasadę Nepalu, zastanawiam się przez chwilę, przypominam sobie mapę i dochodzę do wniosku, że to co widzę to tylko dekoracja przy ambasadzie ponieważ Nepal jest daleko na północy. Zastanawiam się czy nie dało by się załatwić z linią lotniczą aby wracać z Nepalu, dochodzę do wniosku, że nawet jak by się nie dało to stać mnie aby kupić sobie bilet na przelot Delhi – Katmandu. Znowu jestem przy tym sklepiku co na początku. Rozmawiam ze sprzedawczynią w sąsiednim sklepiku i kupuję lody za 20 rupi. Ktoś przygląda się moim pieniądzom i różnym papierom, które trzymam w ręce.
Siedzę na drzewie w zaroślach nieopodal jakiejś tajemniczej budowli, huśtam się na gałęziach przeskakując z jednego drzewa na drugie to bardzo ekscytujące, udaję że kogoś tropię.
Jestem u sąsiada – rozmawiam z jego ojcem – rozmawiamy o pieniądzach, które jest mi winien i o roślinach ogrodowych. Sąsiad mówi, że zdał egzamin więc składam mu gratulacje. Jedziemy białym maluchem do jego szwagra. Wpadamy w poślizg i pędzimy z góry trafiamy w drzwi i wjeżdżamy do przedpokoju. Sąsiad udaje, że wszystko w porządku i tak miało być. Rozmawiamy, ze szwagrem sąsiada wszyscy są dumni, że dostał scyzoryk. Sąsiad prosi aby pokazał ten scyzoryk. Oglądamy ten scyzoryk. Scyzoryk jak scyzoryk tylko, że tandetny i nie wiem co on oznacza.