• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

darmowa telekomunikacja

darmowa telekomunikacja

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
27 28 29 30 31 01 02
03 04 05 06 07 08 09
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30

Strony

  • Strona główna

Linki

  • Bez kategorii
    • BTS

Archiwum

  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006

Najnowsze wpisy, strona 27


< 1 2 ... 26 27 28 29 30 ... 73 74 >

granica

Dzisiaj w nocy po raz drugi udało mi się przekroczyć "geograficzną" granicę moich snów tym razem na pn-zach a było to tak:



Kręciłem się obok granicy znanej mi z wcześniejszych snów, tym razem kiedy znalazłem się na tych terenach postanowiłem zbadać co jest dalej. Kilkakrotnie wędrowałem przez bezkresne łąki granicy aż w końcu odkryłem jakąś miejscowość po drugiej stronie łąk. Pierwszym razem byłem w niej krótko, tylko tyle aby się rozejrzeć i zorientować w terenie. Za trzecim razem postanowiłem poznać dokładnie tą miejscowość.



Na skraju stał dziwny intrygujący dom, był drewniany bielony i sprawiał wrażenie bardzo starego, był też nadzwyczaj duży i było w nim cos intrygującego. Początkowo pomyślałem, ze jest opuszczony i dobrze było by go kupić, kiedy jednak zacząłem go obchodzić przekonałem się, że ten budynek ma jakiś sakralny charakter.
Z tył budynek łączył się z czymś co wyglądało mi na świątynię. Nie znając miejscowych obyczajów wolałem na razie za bardzo nie zbliżać się do tej budowli. Poszedłem na przystanek aby określić skąd i jak często przyjeżdżają tu autobusy. W pierwszej chwili dostrzegłem na rozkładzie tylko jeden autobus o północy - wydało mi się to podejrzane. Kiedy jednak przyjrzałem się uważnie zobaczyłem, że jest jeszcze kilka innych.



Kiedy wracałem idąc o kulach pod górę na mojej drodze staną, krepy bardzo szeroki w barach osiłek o wyglądzie wiejskiego wirachy - pomyślałem, że mogę mieć kłopot. Nie czekając aż zbierze się ich więcej śmiało szedłem dalej z nadzieją, że może odpuści kalece (tak naprawdę to bardziej udawałem chorego w rzeczywistości nic mi specjalnie nie było).
Niestety gość mnie zaczepił, powiedziałem aby poszedł ze mną na łąkę jeśli starczy mu odwagi (echa Lancelota) a tam przekonamy się kto ile wart.

Wyczułem, że nie jest on taki zły i jeśli będziemy z dala od innych jest szansa się dogadać, podczas gdyby pojawili się pozostali mogło by być niewesoło zwłaszcza, że gość nie wyglądał na mięczaka.



Poszliśmy i znaleźliśmy się w drewnianym domu na skraju wsi. Były tam dwie kobiety jedna stara, druga młoda, obydwie miały dużą charyzmę i wszyscy odnosili się do nich z uniżonym szacunkiem. Wyczułem ich mądrość i moc więc odniosłem się do nich z dużym szacunkiem, starsza początkowo popatrzyła na mnie z powątpiewaniem, młodsza była bardziej życzliwa. W końcu i starsza uśmiechnęła się zaakceptowawszy mnie i rozpoczął się jakiś rytuał - być może wróżba, albo jakieś czary lub rytuał ochrony albo jakaś inicjacja.

Wiązało się to z umieszczaniem wokół różnych kryształów, narastaniem ciepłych pozytywnych uczuć, oprócz kobiet i osiłka był tam jeszcze ktoś jakiś inny gość. Kobieta obejrzała moje biodro i powiedziała, że to tylko skurcz. Przyznałem się, że trochę symulowałem zademonstrowałem serię uderzeń, miałem tez pokazać kopnięcia, ale pomyślałem, że to już było by zarozumialstwo.



Kiedy ceremonia dobiegła końca podziękowałem im, zebrałem moje kryształy i zrozumiałem, że powinienem wracać. Poszliśmy z osiłkiem w stronę granicy do miejsca przypominającego stary amatorski klub sportowy gdzie zwykli zbierać się miejscowi młodzi rozrabiacy by wykazać się swoją siła i odwagą.



Kiedy już tam byliśmy niespodziewanie pojawili się miejscowi rozrabiacy, mój nowy przyjaciel pomógł nam się ukryć aby nie doszło do problemów po czym postanowiliśmy się przedrzeć przez granicę. Dołączył tez do nas dumny azjatycki wojownik, który miał coś z Sammo Hunga dzięki jego niezwykłej sprawności w miarę gładko udało nam się przekroczyć granicę - która przebiegała przez coś w rodzaju magazynu.

Sammo wskoczył na podest prowadzący do wyjścia zanim strażnicy (potężne byki w dziwnych kombinezonach sprawiający wrażenie azjatyckich zbirów) zdążyli zareagować. Później nas wciągną i niegroźnie obił czymś w rodzaju linijki jednego z nich bacząc by nie zrobić mu krzywdy.



Załatwiliśmy nasze sprawy i pozostało nam tylko znaleźć przejście przez granicę. Na początek spróbowaliśmy zwyczajnie autobusem aby rozpoznać teren. Kiedy dojechaliśmy do granicy odkryłem, że ochrona została wzmocniona do pilnujących granicę dołączył olbrzymi złoty metalowy paw.

Dziewczyna, która z nami jechała wysunęła rękę przez okno aby zbadać jego zachowanie paw uderzył ją łamiąc jej rękę. Zrozumiałem, że tedy nie przejdziemy gdyż jest to zbyt niebezpieczne. Kiedy autobus się wycofał wysiedliśmy z Sammo i moim przyjacielem z tamtej strony po czym podjęliśmy próbę obejścia granicy z lewej strony. Kiedy jednak weszliśmy na wzgórze przedzierając się przez zarośla okazało się, że rozciąga się tu duża, zamaskowana od naszej strony osada kontrolowana przez mafię.
Postanowiliśmy spróbować z drugiej strony poprzez wzgórze porośnięte lasem.



Kiedy doszedłem do leśnej ścieżki byłem sam i byłem Sammo, gdy zacząłem się wspinać zobaczyłem na wzgórz budynek przypominający pagodę. Kiedy do niego zbliżyłem się zaatakowały mnie dwie wojowniczki mówiąc, ze nikt tędy nie przejdzie jeśli ich nie pokona. Jako Sammo stoczyłem z nimi piękną i wesołą walkę Kung Fu dowodząc swego mistrzostwa. Wojowniczki pogratulowały mi kunsztu i zapewniły, że teraz leśne przejście przez granicę jest już otwarte i całkowicie bezpieczne. Wówczas pojawił się mój towarzysz mówiąc, że chciałby znaleźć mistrza Kung Fu, który by go uczył wszyscy roześmialiśmy się ja wskazując na wojowniczki a one na mnie. Obudziłem się w doskonałym nastroju.
24 września 2007   Dodaj komentarz

mędrzec

Większość snu toczyła się w domu mojej babci. Było tam wielu ludzi; moje rodzeństwo, jakaś babka z ubezpieczeń przypominająca moją ciotkę z ameryki i parę innych osób. Babka z ubezpieczeń była typowym sępem cały czas węszyła podejrzewając, że kredyt na łazienkę nie został właściwie wykorzystany w związku z istnieniem odpływu przy tym nachalnie próbując sprzedać jakieś ubezpieczenie. Brat jak zwykle był bardzo apodyktyczny. Ojciec coś kombinował aż w końcu dzięki pokrętnym tłumaczeniom wcisną siostrzeńcowi jakieś deski, których praktycznie nie był właścicielem i przyczynił się do odkrycia przez babkę z ubezpieczeń odpływu przez co pojawił się problem z kredytem. Ja gdzieś kręciłem się po okolicy aż doszedłem do gospody sąsiada. Wróciwszy lałem wszystkich wodą i przeglądałem zdjęcia z olimpiady nie mogąc sobie dokładnie przypomnieć w jakiej konkurencji startowałem i tak leciał czas w pełnym zamieszaniu. W pewnym momencie zaczęły się pojawiać jakieś przebitki – widziałem grupę ludzi identyfikujących się kodem cyfrowym. Wiedziałem, że dzieje się to w Rosji i jest związane z jakimś tajnym projektem wojskowym jeszcze z czasów ZSSR. Po kolejnej przebitce zrozumiałem, że komputer identyfikuje ich głos i sprawdza kod. Kiedy wszyscy się zidentyfikują komputer da im dostęp do jakiejś tajnej technologii z okresu zimnej wojny. Co prawda ZSSR już nie istnieje, ale ludzie związani z KGB nie pozwolili wyrwać sobie tej technologii, założyli tajne stowarzyszenie i teraz postanowili z tego skorzystać. W międzyczasie moja siostra robiła zakupy w sklepie wykorzystując przyjaźń ze sprzedawczynią, która dawała jej za darmo papierosy i piwo. Chciałem aby i mi coś kupiła, ale ona już poszła do koleżanki która mieszkała w tajemniczym starym domu. W kolejnej przebitce dowiedziałem się, że byli agenci zamierzają użyć swej tajnej broni psychotronicznej do zniszczenia Empair state bulding więc przestałem się tym interesować. W jakiś czas później wróciła moja siostra i zaczęła coś mówić o jakiejś teorii, kiedy powiedziałem jej, że nie kojarzę tej teorii ona zniecierpliwiła się i powiedziała, że najlepiej wyjaśni mi jej twórca. Otworzyła dużą butlę z wodą wylała trochę z niej na podłogę i pojawił się mały zielony dinozaur z którym od razu zaprzyjaźniliśmy się. Siostra powiedziała, że to zwiastun nadejścia twórcy teorii o której mi mówiła (nie pamiętam jego imienia Randor, Nardor, czy jakoś tak). Po jakimś czasie zjawił się ów Randor i zaczął omawiać swoją teorię dotyczącą zderzeń ciał kosmicznych ilustrując je jabłkami w końcu powiedział, że grozi nam teraz taka kosmiczna katastrofa i w związku z tym musi znaleźć odwiecznego mędrca, który anonimowo od setek tysięcy lat wędruje po ziemi. Sam Nardor też był stara istotą chyba z Atlantydy. Pytam dlaczego mi o tym opowiada. Nardor stwierdza, że przez wieki szukając odwiecznego mędrca zbierał poszlaki, które doprowadziły go do mnie. Odpowiedziałem, że nawet gdybym był odwiecznym mędrcem to nie potrafił by mnie rozpoznać i nigdy nie miałby pewności czy w istocie nim jestem nawet gdybym nim był. Dostrzegam wzrok siostry utkwiony we mnie przypomina sobie różne wydarzenia w jakich braliśmy udział w szczególności zdarzenie na pustyni, które teraz jawi jej się w innym świetle jest przekonana, że użyłem tam mocy mimo iż nie było tam źródła i też zaczyna podejrzewać, że to ja jestem poszukiwanym odwiecznym mędrcem mogącym uratować świat. Czuję się znużony nawet jeśli jestem odwiecznym mędrcem dlaczego miałbym ratować ich świat, dlaczego sami tego nie zrobią zamiast żyć w błogim samozadowoleniu. Niech mędrzec uratuje ich świat a oni nadal będą żyć najmniejszym kosztem nie starając się rozwijać.
24 września 2007   Dodaj komentarz
< 1 2 ... 26 27 28 29 30 ... 73 74 >
Swistak666 | Blogi