Kiedy zastanawiałem się co dalej robić podszedł do nas jakiś gość zajmujący się rozwojem duchowym i powiedział, że koniecznie musi z nami porozmawiać. Nie bardzo miałem na to ochotę bo właśnie Asia mnie pocałowała i powiedziała, że jest jej ze mną bardzo dobrze, czuje się bezpiecznie i będziemy razem. Już miałem spławić natręta, ale Asia powiedziała abyśmy z nim porozmawiali.
Weszliśmy z gościem do jakiegoś pokoju gdzie zaczął mi tłumaczyć, że moją drogą rozwoju są sny, które napełniają mnie światłem. Pokazał mi obrazek tłumacząc jak na tym etapie rozwoju powinienem poprzez sny napełniać światłem ciało i czakry aby rozpuścić wszelkie przeszkody. Następnie wyciągną drugi obrazek ilustrujący równoważenie kanałów i kolejność ich napełniania. Na koniec dał mi książkę z tymi obrazkami mówiąc, że to dla niego zaszczyt, że mógł pomóc komuś kto tak daleko zszedł na ścieżce rozwoju duchowego i zaproponował udział w swoim seminarium. Podejrzewałem, że może chcieć nas naciągnąć i miałem zamiar podziękować, ale Asia powiedziała, że co nam szkodzi pójść więc pocałowałem ją i poszliśmy. Na seminarium gość tłumaczył na moim przykładzie jak można rozwinąć kanały energii i do jakiego stopnia je dopełnić energią wbijając w moje kanały jakieś narzędzia co znosiłem ze stoickim spokojem. Po demonstracji kiedy podczas przerwy szliśmy z Asią korytarzem gość podszedł do nas chcąc udzielić Asi inicjacji co też uczynił i poprosił ją o przyjęcie kilkuset złotych za ten zaszczyt.
Po przerwie gość zaoferował się sprowadzić mi jakieś książki, kiedy po nie poszedł tym razem Asia powiedziała abym ich nie brał więc kiedy gość z nimi wrócił podziękowałem za nie - myślałem, że się wkurzy ale powiedział, że nie ma sprawy.
Znowu pocałowałem i przytuliłem Asię i postanowiliśmy ruszyć w swoją drogę.
Jest u mnie impreza imieninowa dostałem jakiś fajny prezent. Ktoś pyta czego tak zachwycam się tym prezentem. Odpowiadam, że nie tylko ważne jest co dostałem, ale też od kogo. A tan prezent dostałem od Mariana Koniecznego. Patrzę po gościach i widzę, że nic im to nie mówi, jeden z nich nazywa się Konieczny, ale poza tym nic im to nie mówi - rezygnuje z tłumaczenia.
Jestem u Ewy S. Mieszka w starym drewnianym domku w J. Przypomina on chatkę czarownicy. Jest tam jakieś białe magiczne światło, jego centrum znajduje się gdzieś wysoko, aby się doń dostać potrzebujemy drabiny.
Idę do szkoły pożyczyć drabinę, na piętrze znajduje ją biorę i idę z powrotem. Otwierają się drzwi i wychodzi z nich moja koleżanka ze studiów Renata G - jestem zaskoczony, myślę czyżby tu uczyła? Mówię jej cześć, a ona patrzy na mnie bardzo zdziwiona - jakby pytała jakim cudem tu się znalazłem. W tym wzroku jest coś co zniechęca mnie do rozmowy więc idę dalej, spotykam jeszcze jakaś kobietę, której też grzecznie mówię dzień dobry, chociaż nie jestem pewien czy ją znam.
Kiedy jestem już na dole zajeżdża samochód z którego wysiada "Mysza" i Ewa. Witam się z nimi serdecznie zaczynamy miłą pogawędkę. W końcu dziewczyny pytają co tu robię, w ich wzroku jest to samo co we wzroku Renaty mówiące, że jestem w miejscu w którym nie powinno mnie być. Jakby nigdy nic odpowiadam, że zaprosiła mnie tu znajoma - okazuje się, że to załatwia sprawę, a ja uświadamiam sobie, że jest to miejsce do którego te dwie jeździły kiedy znikały.
Znowu jesteśmy na piętrze szkoły, siedzimy przy długim stole jest fajna impreza. Obok mnie siedzi "Mysza", oglądam jej klejnoty, które zawiesiła na złotym kieliszku, są bardzo ładne. "Mysza" mówi mi, że tutaj liczy się tylko ile kto ma. Pytam forsy? - Nie cukierków - odpowiada. Wyciągam torebkę cukierków i daję jej (mam ich cały wór) "Mysza" śmieje się i mówi, że druga zasada jest taka, że nikt nikomu nic nie daje, tylko każdy próbuje zabrać innym to co mają. Wśród rzeczy myszy znajduje pudełko, w którym jest kulka zapewniająca jej pogodę ducha i powodzenie. Kradnę ją, ale szkoda mi się jej robi więc myślę zasady zasadami, ale oddam jej połówkę co też czynię.
Ewa mówi mi, że "Mysza" jest na czwartym roku medycyny, czuje się dotknięty, że nie powiedziała mi, że robi drugi fakultet bo mieliśmy go robić razem.
"Mysza" jest jakaś nienaturalnie zdenerwowana - pytam co się stało. Dowiaduję się, że pracowała gdzieś i kiedy chciała się zwolnić pracodawca wyrzucił ją dyscyplinarnie z wilczym biletem. Pytam o szczegóły, kiedy je podaje tłumacze jej, że było to bezprawne więc nie musi się przejmować. Mysza podaje różne szczegóły więc proponuję aby skontaktowała się z Piotrusiem z PIP.
Jesteśmy z "Myszą" u Piotrusia, Piotruś jak zwykle jest bardzo miły a "Mysza" jest w ciąży. Pytam gdzie jest jego żona, Piotruś smutnieje i mówi, że był zbyt oddany pracy i przez to ma chwilowe kłopoty z żoną.
Rozkłada papiery "Myszy" i zaczyna je studiować - mówi, że zna tą firmę i jej machloje więc nie powinno być problemów. W pewnym momencie widzę dwóch Piotrusiów - jeden rozmawia ze mną drugi ogląda papiery, ale ten drugi zmienia się pojawiają się mu siwe wąsy i włosy, jakby ktoś nakładał na jego twarz inną. Orientuję się, że to czarna magia za pomocą której ten pracodawca chce ukryć swoje machloje. Mówię Piotrusiowi aby się nie przejmował - przyzywam swoją moc, która manifestuje się jak olbrzymia czarna łapa z pazurami zawisająca jak klatka nad Piotrusiem rozpraszając wrogą magię. Piotruś mówi, abym użył swojej mocy, aby całkowicie złamać ich moc. Odpowiadam mu, że nie umiem posługiwać się swoja mocą i aby na zawsze złamać ich magię musze skontaktować się z kimś biegłym w magii, póki co nie musi się przejmować bo upłynie trochę czasu zanim będą znów mogli użyć magii.