Jestem przed duzym budynkiem - niby ma to byc swiatynia ale sprawia wrazenie jakby pochodzila sprzed ub. wieku. Wlaze do srodka i ide na jedno z wyzszych pieter budynku. Jest to duzy stary gmach - w stylu palacu lub zamku. Na jednym z pieter spotykam ksiedza, jest wladca tego balaganu:) Na oko wyglada ok 50-tki. Gestem mowi zebym usiadl przy stole naprzeciw niego. Pyta sie mnie czy jestem w stanie kleknac przy nim. Nie wiem o co mu chodzi, jednak chce pokazac swoje pokojowe intencje i to ze jestem pelen pokory wobec swiata - wiec klekam przed nim. Wtedy mowi ze narysuje mi krzyzyk dlugopisem pomiedzy brwiami. Mysle sobie czemu nie, nie mam zadnych oporow. Kiedy przyciska mi dlugopis do glowy (zamknalem oczy) domyslam sie ze to jednak nie chodzilo o zabawe! Czuje po sile nacisku dlugopisa kiedy rysuje mi pionowa kreske i poprawia ja pare razy iz mial on nieszczere intencje. Otwieram oczy i ku jego zaskoczeniu uderzam go w dlon pare razy mlotkiem - celuje glownie w srodek dloni, w palce zaraz za kostkami. To musialo zabolec... uuu.. mocne zdecydowane uderzenia... Potem wstaje z kolan i zostawiam go. Okazuje sie jednak iz cale pietro jest zamkniete i nie moge sie wydostac. Co tu zrobic? Wylaze na balkon i zamierzam opuscic sie, rozbujac cialo i wskoczyc na balkon pietro nizej. Troche ryzykowne, jednak gdy tylko zaplanowalem czynnosci juz jestem na balkonie nizej. Nie musialem skakac a tylko o tym pomyslec, no coz:) Widze biegajacych dookola ludzi, sa w calym budynku. Pytam sie o co chodzi ?? Szukaja jakiegos czlowieka - domyslam sie ze to chodzi o mnie - ale szukana jest kobieta (??) ... Ktos pokazuje mi arykul w gazecie. Wokol goraczka poszukiwan a przez caly czas jestem rozluzniony. Mysle o tym iz nikt nie jest w stanie mnie ujac i uwiezic. Dla skeczu pytam nawet pare osob czy nie widzieli zbiega? odpowiadaja ze nie ale ze go szukaja. Spokojnie wychodzez budynku na zewnatrz.
Za moim domem wyladowali kosmici. Czulem ze chca mnie porwac i wszczepic mi kolejny implant, no i zaczalem sie bac. Zszedlem na dol i obserwowalem ich przez okno, odbierajac telepatycznie ich mysli z czego wynikalo, ze bardziej sa zainteresowani zbieraniem probek rosnacych na moim podworku roslin (a raczej chwastow;p), niz badaniem mnie :) Lekko odetchnalem ulga, i zaczalem sie zastanawiac jak by tu sie pozbyc intruzow.
Wyszedlem wiec przez drzwi frontowe, i spostrzeglem jednego UFOla za rogiem domu. Obcy rura od odkurzacza zasysal piach i jakies roslinki do wielkiego wora na plecach, i nawet nie uslyszal moich krokow. Gdy zblizylem sie, przypakowalem mu tak ze zgial sie w pol, zabralem odkurzacz i jeszcze mocniej zdzielilem ta plastikowa rura po plecach az plakal :) Po tym wykopalem go mocno w kosmos, mowiac ze niech wraca skad przylecial ;]
Nastepnie poszedlem dalej juz uzbrojony w rure, i mialem chec zajac sie w podobny sposob z pozostalymi. Niestety gdy tylko wyszedlem zza sciany domu, oni zauwazyli mnie i w panice zaczeli uciekac... nie zdazyli nawet zabrac ze soba malutkiego statku kosmicznego (wygladal identycznie jak najmniejszy statek w grze UFO X-COM :), jedynie ustawili przed nim jakis automatyczny laser.
Podszedlem blizej, i nagle laser zaczal strzelac. Wystrzeliwal goracy promien co okolo 5 sekund, zawsze idealnie w moim kierunku, parzac i raniac moje cialo. Zaczalem wiec skradac sie bardzo szybko i zaslaniac sie wszystkim czym tylko sie dalo. W koncu podszedlem na tyle blisko, ze laser nie mogl juz mnie namierzyc :)
Wtedy pomyslalem ze przydaloby sie lusterko, aby odbic promien lasera i zniszczyc go za pomoca jego wlasnej wiazki. Wygrzebalem lusterko z torebki mamy (pojawila sie nagle podobnie jak i lawka na ktorej lezala :), i zaczalem kombinowac w jaki sposob ustawic to lustro. Jeszcze bardziej sie jednak zamiast tego poparzylem, i przy okazji wywolalem w okolicy kilka pozarow :)
Zdenerwowalem sie i wydarlem laser z ziemi. Przestal dzialac. I nagle zjawil sie tata. Spojrzal na laser, i powiedzial bym odwrocil go do gory nogami. Odwrocilem, i... na spodzie urzadzenia byla klapka na 3,5V baterie, oraz naklejka:
1001 Smiesznych Rzeczy Sklep z.o.o. Jakas tam ulica
Cena: 29zl :)
I tata zaczal mi mowic ze ktos mi zrobil kawal, a ja dalem sie nabrac. I z miejsca doszedlem do wniosku, ze kosmici w kombinezonach byli tylko moimi kolegami ze szkoly.
Po tym snie nastapil kolejny, znow z kosmitami w roli glownej. Otoz obudzilem sie z krzykiem w nocy w pokoju dziadka u ktorego niby to we snie nocowalem, i stwierdzilem ze dwoje obcych atakuje mnie astralnie : Tzn ze przyssali sie do mnie i kradli energie... wyrzucilem wiec ich od siebe, ale nadal byli w pokoju, poszedlem wiec spac przerazony do dziadka w nadziei ze mnie ochroni. Dziadek o dziwo byl mlodszy o 20 lat, i wlasnie budzil sie do pracy : i nagle zrobilo sie jasno, wstalo slonce... i tamte duchy/kosmici znikli :)