tomash
ale sprawia wrazenie jakby pochodzila sprzed ub. wieku.
Wlaze do srodka i ide na jedno z wyzszych pieter budynku.
Jest to duzy stary gmach - w stylu palacu lub zamku. Na
jednym z pieter spotykam ksiedza, jest wladca tego balaganu:)
Na oko wyglada ok 50-tki. Gestem mowi zebym usiadl przy
stole naprzeciw niego. Pyta sie mnie czy jestem w stanie
kleknac przy nim. Nie wiem o co mu chodzi, jednak chce
pokazac swoje pokojowe intencje i to ze jestem pelen
pokory wobec swiata - wiec klekam przed nim. Wtedy
mowi ze narysuje mi krzyzyk dlugopisem pomiedzy brwiami.
Mysle sobie czemu nie, nie mam zadnych oporow. Kiedy
przyciska mi dlugopis do glowy (zamknalem oczy) domyslam
sie ze to jednak nie chodzilo o zabawe! Czuje po sile
nacisku dlugopisa kiedy rysuje mi pionowa kreske i poprawia
ja pare razy iz mial on nieszczere intencje. Otwieram
oczy i ku jego zaskoczeniu uderzam go w dlon pare razy
mlotkiem - celuje glownie w srodek dloni, w palce zaraz
za kostkami. To musialo zabolec... uuu.. mocne zdecydowane
uderzenia... Potem wstaje z kolan i zostawiam go. Okazuje
sie jednak iz cale pietro jest zamkniete i nie moge sie
wydostac. Co tu zrobic? Wylaze na balkon i zamierzam
opuscic sie, rozbujac cialo i wskoczyc na balkon pietro
nizej. Troche ryzykowne, jednak gdy tylko zaplanowalem
czynnosci juz jestem na balkonie nizej. Nie musialem skakac
a tylko o tym pomyslec, no coz:) Widze biegajacych dookola
ludzi, sa w calym budynku. Pytam sie o co chodzi ??
Szukaja jakiegos czlowieka - domyslam sie ze to
chodzi o mnie - ale szukana jest kobieta (??) ... Ktos
pokazuje mi arykul w gazecie. Wokol goraczka poszukiwan
a przez caly czas jestem rozluzniony. Mysle o tym iz
nikt nie jest w stanie mnie ujac i uwiezic. Dla skeczu
pytam nawet pare osob czy nie widzieli zbiega? odpowiadaja
ze nie ale ze go szukaja. Spokojnie wychodzez budynku na
zewnatrz.