Znajomy zabrał mnie ze sobą aby pokazać mi swoja działkę. Okazało się, ze leży ona blisko zaraz za wzgórzem po drugiej stronie rzeki. Mimo, że była ona niemal na skraju miasta teren wyglądał na całkowicie dziewiczy - wzgórze porośnięte trawą, rzeka rząd drzew i polna droga pnąca się pod górę. Działka była duża porośnięta jęczmieniem.
Patrzyłem na ta działkę, zastanawiając się czy jej od niego nie kupić - wiedziałem, ze on chce się jej pozbyć. Z drugiej strony znając jego chciwość wiedziałem, że cena była by znacznie za duża w stosunku do wartości. Kiedy tak siedziałem zastanawiając się zauważyłem, że przez rzekę ciągnie sznur ludzi idąc dalej polna droga w górę - uświadomiłem sobie, że jest to ważna trasa turystyczna. Spojrzałem w kierunku w którym szli ludzie i zauważyłem zapierający dech w piersiach widok.
Przy szczycie góry były wspaniałe formacje skalne, piękny las i cudowne stare budynki przypominające zamki i świątynie. Po drugiej stronie przełęczy dostrzegłem kilka innych równie niezwykłych budowli - pomyślałem, że to dziwne iż tak blisko mojego domu znajdują się tak wspaniałe rzeczy a ja do tej pory ich nie widziałem.
Podziwiając te widoki i próbując zlokalizować je w stosunku do mojego domu sięgnąłem po papierosa i uświadomiłem sobie, że został mi tylko jeden i odłamany kawałek drugiego. Zapytałem znajomego czy nie ma tu gdzieś w pobliżu sklepu. Znajomy wskazał kierunek, zeszliśmy ze skarpy i zauważyłem mały wiejski sklepik i kilka budynków zlokalizowanych w zagłębieniu terenu sprawiające sielskie wrażenie.
W sklepie poprosiłem o papierosy i karty do rozegrania tysiąca. Młoda dziewczyna, która tam sprzedawała potasowała karty i zaczęła rozdawać na trzy kupki - zastanawiałem się czy będę grał z sobą czy z nią, ale kiedy karty zostały rozdane podeszło dwóch starszych mężczyzn wzięło karty i zaczęliśmy licytację - przelicytował mnie ten z prawej mówiąc 200. Przyjrzałem się kartom i zrozumiałem, że nie jestem w stanie tyle ugrać, mogę jednak go złapać - co wkrótce potem nastąpiło.
Siedzę z bratem w "szarotce" właśnie coś zjedliśmy a brat zamówił jeszcze jakieś jedzenie. Przeglądam kartę dań i stwierdzam, że prawie nic w niej nie ma - przekonuję brata do zmiany lokalu. Podchodzi do nas właścicielka i pyta co jest z jej lokalem nie tak więc tłumacze jej w czym rzecz - w tym czasie brat gdzies znika.
Czekam na niego przy stoliku wchodzą różne nieciekawe typy w - końcu dochodze do wniosku, że nie mogę już dłużej czekać. Idąc stwierdzam, że jestem bardzo pijany, stwiam ostroznie kroki starając się nie przewrócić - obawiam się policji, która w takim stanie niewątpliwie odwiozła by mnie do izby wytrzeźwień postanawiam więc iść opłotkami. Skręcam w bramę i muszę usiąść bo nie mogę się utrzymać na nogach - zauważam, że oprócz mnie w bramie jest jeszcze kilku menoli - jeden z nich oferuje się mnie kawałek odprowadzić. Kiedy po przejściu ogródka Jordanowskiego wychodzimy na ulicę jest ciemno i zaczyna się straszna burza - błyskawice uderzają z niezwykłą siłą.
Spoglądam w niebo widzę jak błyskawice uderzają w jakąś siatkową konstrukcję rozciągniętą nad miastem stopniowo niszcząc ją z góry sypią się snopy iskier. Wraz z kazdym uderzeniem trzeźwieję coraz bardziej i uświadamiam się, że ta konstrukcja, która jest właśnie niszczona to byłą supernowoczesna rządowa broń do kontroli umysłów obywateli.