• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

darmowa telekomunikacja

darmowa telekomunikacja

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
27 28 29 30 31 01 02
03 04 05 06 07 08 09
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30

Strony

  • Strona główna

Linki

  • Bez kategorii
    • BTS

Archiwum

  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006

Najnowsze wpisy, strona 71


< 1 2 ... 70 71 72 73 74 >

dragon

Witam miałem dziś ciekawy sen w którym kompletnie nie wiem o co chodzi;-)))
Był to sen o węzu, jako dziecko nasłuchałem sie wiele historii o wężach
skutkiem czego panicznie się ich bałem. Późbniej jednak spotykałem sporo
węzy, żmiji i padalców po łakach i lasach i jakoś przestałem się ich bać.
Nie żebym je polubił, albo żebym miał ochotę łapac jakiegoś, ale
przynajmniej nie budzą we mnie strachu czy obrzydzenia, a raz jak spotkałem
w lesie metrowego zaskrońca to musze przyznać, że był nawet ładny. Kiedy
jednak czasami węże pojawiają się w moich snach to traktuje je z respektem i
nie przepadam za nimi. pamietam trzy takie sny z przed lat jeden o wiosce
pelnej węży w trawie tak, że balem się wyjśc z domu bo nie wiadomo było
gdzie były i do tego bardzo szybko sie poruszały - dopiero kiedy się
ściemniło okazało się, że te węże świeca w ciemnościach i można było
bezpiecznie je ominąc. W drugim takim starym snie był wąż z łapkami
poruszający się między sennymi wymiarami początkowo się go bałem, ale
póxniej doszedłem do wniosku, że to jakaś porządna mityczna istota. W
trzecim zaś w domu odwiedziły mnie trzy kolorowe miłe węże, które
częstowałem mlekiem i tez w sumie okazaly się w porządku. I dzisiaj znowu
miałem sen o wężach, którego jakos z niczym nie mogę powiązać. Szczerze
mówiąc nigdy węże w moich snach nie były mi wrogie i tak było tez tym razem
oto sen:

Siedzę sobie w kuchni u babci i nagle widzę olbrzymiego węża spełzającego z
kredensu odsuwam się przestraszony, ale rodzeństwo uspokoja mnie, że nie ma
się czego bać, że to niegroźny wąż. Jakoś mnie to nieprzekonuje i patrzę na
niego nieufnie odsuwając się, ale wszyscy przekonuja mnie, że to
nieszkodliwy zaskroniec. Przyglądam mu się ostroznie z dystansu to olbrzymi
co najmniej 1,5 m czarny wąż wcale niepodobny do zaskrońca w końcu
dostrzegam żółte plamy zaskrońca, ale dalej cos mi się nie widzi. Wąż idzie
do ogródka i tam z niesamowitą prędkościa goni koty i inną zwiezynę dla
zabawy - wszystko ucieka w panice. Wraca zadowolony pod schody i widze jego
oczy to nie są oczy zaskrońca tylko zmiji. Jestem w stosunku do niego coraz
bardziej podejrzliwy mimo, że wszycy mu ufają.
Wychodzę na podwórze od sąsiada wychodza jakies osoby z trzema
grzechotnikami widze kartkę ksiązki mówiącą o nich - tym razem podejrzewam,
że te grzecgotniki są niejadowite, ale nie podoba mi się to za dużo tu węży
wsiadam do samochodu, aby zwiać. Grzechotniki sa blisko wtedy mój wąż
wzlatuje w powietrze staje się coraz wiekszy i jasniejszy w końcu pojawia
się potęzny błysk rozswietlający wszystko wokół znikają chmury znikają węże
wszystko staje się fajne. Patrzę w niebo widże jak rozpuszcza się świetlista
sylwetka węża, który usmiecha się do mnie. Wszyscy się zbierają wokół i
mówią, że nie ufałem mu ale on był dobrym wężem zniszcył wszelkie zło i do
tego dażył mnie sympatią o czym swiadczy to, że odchodząc dla żartu
pomalował mi samochód na czerwono. Patzre na samochód faktycznie jest w
czerwone ciapki. Teraz już wiem, że nie był tio zwykły wąż tylko jakas
bardzo pożądna istota czuję sie świetnie.

Sen ten kojarzy mi się pozytywnie, ale jak już wspomniałem nie jarze o co w
nim chodzi co zdarza mi się bardzo rzadko dlatego postanowiłem się nim
podzielić;-)
01 kwietnia 2006   Dodaj komentarz

Laxtsc

Spotkalem sie ze znajomym, ktorego nigdy na oczy nie widzialem, znam
natomiast troche charakter. Byl ze swoja dziewczyna/zona, mielismy sie
udac w podroz statkiem, cel nieznany (lub nie pamietam). Wsiedlismy na
statek, zaloga zeskoczyla do plytkiej wody i zlapala za liny. Cofaja
sie naciagajac liny, jeden z nich tylem nogi mocno uderzyl w pal od
mola. Nie wygladal, jakby cos poczul, mnie natomiast to zdziwilo, sam
widzialem jak krew poleciala. W koncu ruszylismy, podrozowalismy po
wzburzonych morzach, az w koncu dotarlismy do rzeki. Woda w rzece byla
bajecznie czysta, tuz przy ujsciu byla bardzo wzburzona. Kawalek dalej
kapitan wola bysmy wszyscy wyskoczyli z lodzi, dalej idziemy pieszo.
Idziemy, woda do pasa, w koncu trafiamy na brzeg. Dziwi mnie ta rzeka,
w lewo skreca w szersza rzeczke, ktora plynie z gorki, w prawo zas
waska .... pod gorke. Poszlismy wzdluz tej prawej, byla usiana glazami
i kamieniami. Tropikalne drzewa powoduja, ze nie za bardzo wiem gdzie
jestem. W koncu wychodzimy zza gorki, dalej idziemy potokiem. Wylonilo
sie miasto, calkiem spore i dziwnie znajome. Spogladam w prawo, nic
szczegolnego nie widze, spogladam w lewo. Moja uwage przykuwa jeden,
jedyny budynek. Zawolalem kumpla, mowie mu, ze ten budynek znam i
wskazuje go reka. Oznajmiam, ze to budynek przychodni, a miejsce w
ktorym sie znajdujemy to staw hodowlany. Racja, spod wody wolonilo sie
pelno ryb, to przyspieszylo nasza wedrowke na brzeg. Stoimy na brzegu
i sie rozgladamy, w koncu mowie do niego, ze to jednak sen musi byc.
On odparl, ze tez mu sie tak wydaje, na co ja : "To zamienmy ten sen w
LD". Staw zniknal, miasto zniknelo, pojawil sie dom. Jak wysoki, nie
jestem w stanie powiedziec, gdyz znalezlismy sie na parterze.
Wchodzimy do jakiegos pokoju, pusto, kolejne tez sa puste. Wchodzimy
na wyzsze pietro, mamy nadzieje kogos spotkac. Wpadamy do innego
pokoju, w srodku nauczycielka, mloda i niewiele mlodsza uczennica
liceum. Da sie zauwazyc, ze uczennica jest przepytywana, z czego to
nie wiem, nie zdolalem ustalic z kilku wyrazow. Zastanowil mnie jednak
fakt, dlaczego one sa ... bez ubran. Stwierdzilem, ze halucynacje mam
i wyszlismy, poszukamy innej akcji. Na kolejnym pietrze z jednego z
pomieszczen wyszedl doktor w kitlu, byl to brunet kolo 40 lat, wasik
pod nosem, powiedzial "zapraszam do gabinetu". Z niesmialoscia, a moze
z ostroznoscia zagladnalem do gabinetu. W srodku byly zwloki,
pozbawione konczyn, gdzies tam krew. Udalem, ze tego nie widzialem i
powiedzialem, ze mam wizyte u innego specjalisty. Udalismy sie w innym
kierunku, kolejne drzwi tez wskazywaly na obecnosc lekarzy.
Stwierdzilem, ze mam dosc horrorow i poszlismy na wyzsze pietro. Tu
bylo calkiem inaczej, wpol zasloniete okna, wszedzie kurz przez ktory
przeswitywalo blade swiatlo, drzwi polamane i wyrwane z futryn.
Uslyszalem glos, ktorym mowil "Lustro cie uratuje". Zaczalem sie
rozgladac, widze jedno male w kacie na stercie starych ubran i butow.
Drugie bylo w innym miejscu, bylo polamane, jednak kawalki szkla byly
jeszcze w ramce i trzymaly sie dobrze. Nie zagladalem w lustro, nie
przyszlo mi to do glowy. Uslyszelismy szmer zza jednych drzwi.
Podchodzimy, byly to drzwi drewniane, z dziura w srodku, ktora byla
przykryta kocem, czuc bylo kurz jak drapal w gardlo. Cos w szparze
miedzy kocem a drzwiami widze, a raczej kogos, ten ktos idzie do nas.
Drzwi wypadly z zawiasow i pojawila sie ... baba-karzel. Wypowiedziala
jakies slowa i rzucila we mnie zielona kule. Zrobilem unik i zaczalem
uciekac, na srodku pietra byl szyb windy, obieglem go dookola i
chwycilem lustro, gdy wiedzma rzucala kolejny czar ja odbijalem go w
nia. W koncu cofnela sie i wypadla z okna . Spojrzalem w dol, bylo
kilka pieter, jednak ona cala i zdrowa stala na dole i cos krzyczala.
Rzucilem w nia lustrem jednak niecelnie. Zaczalem tracic obraz,
wiedzialem ze zaraz pewnie sie obudze, jednak sie skupilem na snie, by
tu pozostac. Obraz znacznie sie wyostrzyl, spojrzalem przez okno,
okolica znajoma jak w miejscu zamieszkania, jednak byla tak bajeczna,
ze mozna by ja zwiedzac i zwiedzac. Szukalismy dobrego miejsca na
kontynuacje snu, znalazlem dworek po drugiej stronie rzeki.
Powiedzialem, ze wylecimy z okna i udamy sie tam. Kumpel powiedzial,
ze spoko jest, latal wiele razy. Mnie natomiast ogarnal niepokoj, a co
jesli spadne, wiedzialem ze to sen, jednak czasami mnie sciagalo do
ziemii. Pomyslalem, ze sie rozpedze najpierw, stanalem przy
przeciwleglej scianie i ruszylem. Skoczylem przez onko i ... zgaslo
swiatlo. Bylem swiadom ciala, wiedzialem ze juz na pewno sie obudze,
jednak wyobrazilem sobie, ze lece do tego miejsca. Nie widzialem nic,
czulem jedna przemieszczanie sie jakiegos punktu. Znalazlem sie po
drugiej stronie rzeki, w miejscu spotkania, widzialem kumpla jak
lecial. Zaczelo mnie cos dziwic, wszystko bylo takie jak sobie to
wyobrazalem na sile. W koncu dalem spokoj i obudzilem sie.
01 kwietnia 2006   Dodaj komentarz
< 1 2 ... 70 71 72 73 74 >
Swistak666 | Blogi