Ostatnio nie za bardzo miałem czas wpisywać sny do swojego bloga (i szczerze mówiąc nie chciało mi się;-))), jednak dziś miałem tak niezwykłe sny, że postanowiłem to zrobić. Zacznę od tego, że od trzech tygodni stosuję metodę kolorów "Nietoperza" i dzięki temu mam coraz intensywniejsze sny (nawet kilka MD ostatnio mi się trafiło niestety niemiłych) tym niemniej nadal nie jestem zachwycony swoją pamięcią snów w ostatnim czasie.
Wczoraj wieczorem przygotowałem sobie namkę i umieściłem ją przy głowie przed snem - chociaż szczerze mówiąc nie liczyłem na cuda ot - chciałem poprawić sobie nastrój. To co działo się w nocy przeszło moje najśmielsze fantazje;-)))
We śnie pojawiła mi się moja namka (w sumie nic niezwykłego skoro ją wczoraj robiłem;-))) była bardzo wyrazista i piękna. Stopniowo jej kolory zaczęły lśnić i po jej splotach zaczęła przepływać energia którą poczułem również w sobie i zaczęła się jazda. Zaczęły we mnie zachodzić skomplikowane przemiany energii - byłem namką i harmonizowałem swoją energię - w odpowiednich momentach używałem mantr, wielokrotnie budziłem się wykonując ćwiczenia Chi Kung, kiedy to było potrzebne i natychmiast znowu zasypiałem i dalej byłem namką w której wyrównywała się i harmonizowała energia. Kiedy cały proces się zakończył było rano obudziłem się w tak doskonałym nastroju jakiego nie miałem od miesięcy - to było coś niesamowitego!!!
Witam. Chciałam się podzielić z Wami jednym z moich ostatnich snów. Niby nie wiele tam akcji ale mam nadzieję, że przy odrobinie wyobraźni uda Wam się to zobaczyć. To było cos cudownego!!! To była wyspa, która pojawiła się przede mną nie wiadomo skąd. Nawet nie wiem jak się do niej zbliżałam, po prostu nagle stawała się coraz bliższa i bliższa. Nagle zobaczyłam wyraźnie brzeg. Piaszczysty, złoty, czułam wręcz zapach i miekkość tego drobniutkiego piasku. Obmywały go delikatne fale w kolorze najpiękniejszego lapis lazuli. Niedaleko od brzegu majaczyły antyczne świątynie. Każda z nich wyniosła a jednocześnie taka ciepła, bliska sercu jak wymarzony dom. Wszystkie z idealnie białego marmuru, tak doskonałe w proporcjach i szczegółach. Słońce rozświetlało ich kolumny, załamywało się na tympanonach, zalewało je takim blaskiem aż raziły w oczy. A jednak to rażenie nie było nieprzyjemne, wręcz przeciwnie. Te cudowne rozbłyski czystego światła wśród ciepłej, soczystej zieleni. Nagle na brzegu pojawił się koń. Idealnie czary, lśniacy jak heban w tych promiechach słońca. Biegł idealnym, najpiękniejszym galopem rozbryzgując fale i tworząc dookoła siebie miliony malutkich tęcz. Widziałam każdy jego mięsień pracujący pod aksamitną sierścią, tętniace, pulsujące w nim Życie, potęgę i majestat a jednocześnie niesamowitą lekkosc i spokój. Wbiegł do jednej ze świątyń a ja zamarła wręcz z zachwytu chłonęłam ten widok. Jak lekkim kłusem przemierzał tą potężną marmurową przestrzeń. delkatnie przemykając, jakby w zabawie między kolumnami. Jednak jego kopyta nie wydawały żadnego dzwięku, jakby unosił się nad ziemią. Panowała idealna cisza. I było w tym takie piękno, taki spokój i światło, które leczyło najgłębsze, najbardziej tajemne zakamarki duszy. Jakby zalewało złocistym światłem Spokoju, Prawdy, Zycia. Samej esencji Piękna i ... Neti Neti. To jedyne co mi przychodzi do głowy, "nie to,nie to". To Coś czego nie da się określić w żaden sposób, To Coś nieuchwytne a jednocześnie jakby dobrze znane, tak bardzo bliskie. Cała Jaskrawość. Oczywiście nie muszę mówić w jakim stanie duszy wstałam rano :-))) Moge tylko powiedzieć, że zupełnie jak ten koń chodze teraz nie dotykając ziemi, unoszę się wręcz i za każdym razem gdy zamykam powieki widzę, czuję tą wyspę i To Coś. I w końcu całkowicie wyszłam z mroku ostatnich złych przeżyć i żaden mrok już teraz nie jest mi straszny. Bo przez chwilę Tego dotknęłam całą duszą, przez chwilę zrozumiałam wszystko. Pozdrawiam świetliscie. Guen.