Dziś Sobota, niby jak każda inna, ale u mnie nietypowa. W każdą sobotę zwyczjowo, a może juz nałogowo gdzieś się wybierałem ze znojomymi - na giełde elektronoczną lub staroci albo na sklepy do Katowic. Dziś jednak siedzę rano w domciu :) Muszę posprzątać nieco pokoik, pozałatwiać to i tamto ze znajomymi, m.in. zawieść transformator panu Gargamelowi (to taka złota rączka, znany chyba w całej dzielnicy, akurat robię mu wzmacniacz i trzeba przewinąć transformator, a ja nie mam na tak żmudną robotę czasu), poczym do kumpla po schemat, no i popołudniu jadę do koleżanki wyplenić jej wirusy z kompa. Nie wspomnę tego, że w środę mam kolokwium z automatyzacji, a materiał jest dość dziwny :) W najgorszym przypadku każe nam zlinearyzować nieliniowe równanie różniczkowe - w zależności od przykładu to pryszcz lub kompletna klapa. Poza tym pomyślnie raczej poszło mi kolokwium z wymiany ciepła, pan dr A.B. dał takie zadanie,że nie wiedziałem czy sobie jaja robi, czy tak nisko nas ceni. Najgorsze jest to że ta banda jełopów robiła to zadanie przez całe 45 minut, a liczenia było góra na 20 minutek. Wyniki w poniedziałek. Poza tym fajnie poszły wczorajsze laboratoria. Na jednym totalna nuda, a na drugim nawet ciekawa rzecz - dobieranie sprzężenia zwrotnego do układu automatycznej regulacji. Nie przeceniając siebie, nie wiem co moja grupa by robiła beze mnie :) hehehe. Zrobiliśmy wszystko dość szybko i sprawnie w przeciwieństwie do poprzedników :) Tak więc narazie jest git. Mam nadzieję że nic się nie zmieni.
Zastanawiam się czasem czym różni sie życie wielkiego miasta od pozostałych. Różnicę widać gołym okiem, jednak czy tak łatwo ją zdefiniować? Oczywiście nie chodzi mi o ruchliwe centrum i charakterystyczną zabudowę - wysoką i gęsto posianą, tylko o ludzi. Krótko o nich: - zwykle zagonieni, - nie wiedzą zwykle kto mieszka pod "siódemką", - zestresowani i zmeczeni nie są wstanie okazywać życzliwośći, - zwykle na wyższym poziomie intelektualnym niż ludność małomiasteczkowa. Czy tak jest naprawdę można się łatwo przekonać. Może jednak wszystko powyższe to nieprawda? Gdzie więc leży różnica między ludźmi wielkich miast a ludźmi z małych mieścin?