adomiłem sobie, że dzieje się właśnie coś wymagającego mojej uwagi. Bez cieleśnie podążyłem za tym impulsem przez bezkresną ciemność czując jak moja świadomość wzrasta i rozszerza się wraz z tym ruchem. W końcu dotarłem do źródła tego co mnie przyciągnęło, brzmiało to jak głos kilkunastu osób złączonych w pieśń jakiegoś skomplikowanego rytuału. W ciemności zobaczyłem kamienny ołtarz, na nim spoczywała ofiara – stanowił on punkt ogniskujący przywołania. Pozostając bezcielesny przyglądałem się temu co się działo. Uświadomiłem sobie, że jest to rytuał przyzwania, wiele osób połączyło swoje umysły we wspólnym działaniu, aby przyzwać demona snów.
Rozbawiło mnie to ponieważ dostrzegłem naturę tego demona i sposób w jaki postrzegają go przywołujący, było w tym wiele patosu i wiary w jego moc, a nawet przerażenia i niezdrowej fascynacji. Dla mnie jednak ten demon nie stanowił żadnego zagrożenia, mogłem go w dowolnej chwili zniszczyć bez żadnego wysiłku. Postanowiłem więc nie przeszkadzać w przyzwaniu, a nawet dyskretnie włączyć się w ten rytuał zabawiając się trochę kosztem tych śmiesznych czcicieli zła.
Wniknąłem dyskretnie cząstką świadomości w obraz związany z rytuałem i zacząłem śledzić jego przebieg zwłaszcza etapy przenikania demona wchłaniając go w stworzoną formę - co było zgodne z zamiarem uczestników rytuału. Nie wiedzieli oni jednak, że forma nie jest nieświadomym elementem, ale narzędziem kontroli rytuału. W ten sposób wchłonąłem demona snów poddając go kontroli umożliwiającej w każdej chwili jego destrukcję. Rozpoznając jego naturę uświadomiłem sobie, że jest to tylko sztuczny twór, a nie realnie istniejący byt i jako taki w rzeczywistości nigdy nie stanowił realnego zagrożenia. Kiedy rozpoznałem wszystkie aspekty tego co się działo płynnie obudziłem się.
Wczoraj byłem na ognisku poimprezowaliśmy do bardzo późna a że noc była piękna postanowiłem przespać się na hamaku.
Śniły mi się jakieś dziwne sny - rozmawiałem z jakimś dziwnym gościem, który był przekonany, że jestem awangardowym muzykiem jak on i nie dając sobie nic wytłumaczyć twierdził, że nie może ze mną wspólnie grać bo mamy inny styl. Gość był bardzo dołujący, gadał i gadał w depresyjnym stylu i nic mu się nie podobało. W pewnym momencie ktoś umarł więc z Wojtkiem chcieliśmy mu zrobić Powa, ale ten dolarz cały czas ględził najpierw, że jest ateistą, a potem coś o Jahwe. Pomyślałem kolejny chrześcijański nowofalowy ateista, żeby go uciszyć powiedziałem mu, że dla mnie Jahwe to pomniejszy demon i nic więcej. Gość obruszył się pytając za kogo się uważam, że by tak twierdzić, po czym zaczął ględzić o relatywizmie moralnym. Wkurzony krzyknąłem, że relatywizm to obłudne ględzenie pseudointelektualistów, kazałem mu się zamknąć i nie przeszkadzać. Nie zwracając na niego uwagi Wojtek przeprowadził udaną Powa z moją pomocą. Po czym wsiedliśmy do autobusu aby pojechać na dworzec. Okazało się, że nie mam biletu za to ględa miała dwa, ale nie chciał mi sprzedać twierdząc, że mogą mu być jutro potrzebne znów mnie wkurzył. Na dworcu pociąg już odjeżdżał więc muszę kupić bilet u konduktora. Kiedy w końcu znaleźliśmy konduktora okazało się, że mam za mało forsy na bilet. Oszust wziął forsę, bez pokwitowania i władował nas do wagonu towarowego skąd w trasie chciał nas wyrzucić, ledwo nam się udało z tego wyjść. Na szczęście okazało się, że matka jednej dziewczyny z którą jechaliśmy była kolejarzem i miała się dobrać do tyłka temu kolejarzowi.
Po powrocie do domu nie najlepiej się czułem po imprezie więc zdrzemnąłem się i tym razem miałem bardzo długi fajny sen. Początku za dobrze nie pamiętam, ale pierwsza część snu kończyła się jak z innymi ludźmi jechałem czymś co wyglądało jak olbrzymi regał podziwiając cudowne widoki jakiegoś orientalnego miasta. Widziałem piękne porośnięte roślinnością świątynie, widok był zachwycający poczułem tęsknotę, że nie mogę wdrapać się na szczyt aby obejrzeć ją z bliska, ale było zbyt stromo.
Później znalazłem się przed luksusowym hotelem weszliśmy do holu. Okazało się, że towarzysząca nam dziewczyna jest ranna i powinna iść do szpitala – okazało się, że ma to kosztować 25 funtów. Nie mieliśmy tyle jako, że mieliśmy za kilka dni wracać do kraju. Wyszliśmy przed hotel i tam obok naszego plecaka znalazłem portfel. Wyciągnąłem z niej trochę drobnych. Zauważył to jakiś podejrzany typ i zaczął biec do nas krzycząc, że to jego – czułem, że kłamie. Powiedziałem, że oddam portfel do recepcji i jeśli dowiedzie, że to jego tam mu zwrócą. Typ od razu się zmył łypiąc na nas złym wzrokiem.
Przeszliśmy przez hotel na placyk gdzie stało kilka straganów, oglądałem leżące tam rzeczy. Przy jednym straganie stał „Nietoperz nieopodal kilka orientalnych piękności w towarzystwie chłopaków. Usłyszałem, jak mówi im, że powiedziałem coś niepochlebnego o ich dziewczynach – co było kłamstwem – i szybko się zmyłem znając orientalną krew. Kiedy dochodziłem do holu zobaczyłem typa od portfela w towarzystwie kilku zbirów a w chwilę potem zjawił się potężny typ w mosiężnym ubraniu – pewnie nasłany przez chłopaków i zaczęła się awantura. Zacząłem uciekać – niestety zostałem dostrzeżony. Wiedziałem, że pomyślą iż ucieknę na górę więc uciekłem w dół schodami dla personelu. Na dole znalazłem piękny basen w którym pływały gumowe góry a na dnie był jakiś schowek. Wskoczyłem na jedną taką górę i zszedłem po niej w dół wiedząc, że na dnie w skrytce znajdę coś ważnego. Trochę się bałem, że może tam być hipopotam, ale zanurkowałem i znalazłem magiczne buty dzięki którym mogłem latać. Uświadomiłem sobie, że wszystkie nasze problemy zostały rozwiązane – dzięki tym butom mogę polecieć na szczyt ściany i znaleźć antidotum na chorobę dziewczyny. Znalezienie tego antidotum było też celem całej tej gry. Kiedy wzlatywałem z wejścia dla obsługi wyszła piękna dziewczyna pogratulowała mi i razem bardzo się cieszyliśmy. Wziąłem ją ze sobą i razem polecieliśmy w górę planowałem zdobyć antidotum a potem odlecieć z tą piękną dziewczyną i cieszyć się jej towarzystwem.
W tym śnie działo się jeszcze wiele innych fajnych rzeczy, było tam wielu miłych ludzi, ale nie pamiętam większości mam z tego tylko miłe niejasne wspomnienia.