Po raz kolejny zdarzyło mi się LD, które zakończone utratą sennej treści przeniosło mnie do mojego ciała. I jak zwykle dałem się nabrać, że się obudziłem. Tym razem zakończyło się to jednak masą ciekawych efektów i obserwacji a to dlatego, że co prawda dalej nie robię zaraz po przebudzeniu RT tak jak sobie to postanowiłem, ale za to przypominam sobie sen oraz staram się, choć przez chwilkę osiągnąć obe.
Epizod T-1 Razem z trzema kumplami myszkujemy po domu jakiegoś możnowładcy. Pokoje były tak piękne, że chodziłem po nich później dla samej przyjemności oglądania. Jedno z pomieszczeń stanowił syntezę wnętrza pałacowego (które w dzieciństwie odwiedziłem - na Wawelu) i pokoju gościnnego w mieszkaniu mojej cioci. Ten związek zastanawia mnie i decyduję się zajrzeć za drzwi na przeciwko by sprawdzić czy się rzeczywiście tutaj nie znajduję (poprzedni temat snu w tym momencie uległ załamaniu i nawet nie pamiętam teraz o co w nim na poczatku chodziło). Po otwarciu drzwi spostrzegam, że tak to jest mieszkanie mojej cioci (choć jednak wcale tak nie było - niemniej nie było to już wnętrze pałacu lecz dobrze utrzymane w "przedwojennym" stylu mieszkanie). Zacząłem się zastanawiać.. jeśli bym w stanie obe znajdował się w rzeczywistości to nie powinno być takich numerów z przekształcaniem się pałacu w dom mojej cioci! Spojrzałem na pierwszą lepszą rzecz, szukając czegoś konkretnego z czym mógłbym poeksperymentować. Mój wzrok padł na stary rokokowy zegar. Wziąłem go w ręcem, spojrzałem na wskazówki i dokładnie odnotowałem godzinę - była 2 nad ranem (nie wiem skąd wiedziałem, że nad ranem akurat - zdaje się powoli zaczynałem coś podświadomie kojarzyć). Odwróciłem go do mojego kumpla - z podstawówki jeszcze - Sebastiana i dwójki innych ludzi, których teraz raczej nie kojarzę. "Jaką godzinę tutaj widzicie? To ważne. Muszę coś sprawdzić". Dwaj kolesie przybrali konkretnie tępe miny i nie reagowali na nic co do nich mówiłem. Sebastian wziął zegar w ręce i zaczął mu się ciekawie przyglądać. "Rozumiesz, muszę się dowiedzieć czy widzisz to samo co ja żeby się dowiedzieć czy to jest sen czy obe". W tej chwili siekło mnie jak obuchem. "O kurde! Przecież to jest rzeczywiście jest sen! Ejj Seba - To sen!!". To co dotąd było tylko sennymi rozważaniami na całkowicie teoretyczny temat, stało się doświadczeniem w pełni praktycznym :DD. Sebastian z początku okazał nawet jakieś zaskoczenie a potem się uśmiechał, ale nic nie mówił natomiast dwaj kolesie mieli nadal absolutną tępotę w oczach i nie kumali nic. Zaczęli się zachowywać jak bezmyślne stworzonka tłocząc się gdzieś za plecami Sebastiana, jakby zupełnie nie wiedzieli co i jak. Sebastian tym czasem przeszedł pewną metamorfozę. Jego włosy okazały się być obciętymi na jeża a cała fryzura ujawniła spore, łyse zakola. Stał się starszy i chudy. Niemniej nie przestałem go nazywać Sebastianem a nawet pomyślałem, że najwyraźniej tak wygląda w rzeczywistości (nie widziałem go z 10 lat). Ponieważ wydawało mi się, że jedynie on ma tutaj jakieś cechy osobowości, zdecydowałem że spróbuję mu uświadomić jakoś co się dzieje, uznając że warto komuś pokazać taki cud jakim jest świadome śnienie nawet jeśli prawdopodobieństwo tego, że śnimy razem w tym samym sennym świecie jest stosunkowo niewielkie (jednak też nigdy nie upewniłem się co do tego, że tak nie może być). Odciągnąłem więc go na bok i zacząłem tłumaczyć. "Sebastian. To jest sen. Uwierz mi i przyjrzyj się otoczeniu". Chciałem jeszcze z nim pokonwersować. Zmusić go by mi przyznał, że wie, że to jest sen ale zaczęło się zjawisko rozmywania rzeczywistości, rozpadu zmysłów :)). Miałem wrażenie w tym momencie (wzrokowe) jakbym wraz z tą rozmywającą, rozpadającą się rzeczywistością unosił się w górę - wszystko się rozciągało rozmywając w pionie (?). Budząc się myślałem żeby potrzeć ręce - tak jak to było w FAQ listy oneiro (które czytałem przed póściem spać) ale nie miałem już rąk :D. Potem chciałem wirowac ale zrezygnowałem - bo nie miałem pojęcia jak to zrobić. Khm. Bardzo dziwne uczucie nie móc czym ani od czego się odepchnąć by zawirować sobie w tej szarej czy też czarnej pustce w jakiej się znalazłem. Hop siup krótki moment i wylądowałem w pościeli, w swoim łóżku, w pokoju. Przez okno wpadało chyba już światło wszystko było jasne i wyraźne. Khm. Ciekawe bo patrzyłem przez powieki. Teraz jak sobie to przypominam to wszystko wyglądało dokładnie w ten "radosny" sposób jak to mi się zdarzało w obe(?).. "radosny" używam w braku innego pojęcia - "kontrastowy" lub "twardy" pasowało by może jeszcze bardziej albo "wyrazisty".. doprawdy ciężko powiedzieć. Zostawiłem to jednak w spokoju i po przypomnieniu sobie zgrubsza tego co dotąd pamiętam postanowiłem dospać. Nie wychodziło mi to jednak zbyt dobrze. Zamiast snu zaczęły się pojawiać niezwykle wyraźne obrazy, które - miałem wrażenie wybudzały mnie jeszcze bardziej. Twarz kobiety, jakiś materiał położony.. co ciekawe nie wiem w jakiej orientacji przestrzennej wobec mnie. I tutaj zaczęła się zabawa. Zacząłem sobie wyobrażać, że to co widzę znajduje się nie pode mną lecz naprzeciwko mnie. Ku mojemu zaskoczeniu zmiana percepcji nastąpiła gładko i bardzo dosadnie. I znów hop. Pomyślałem no cóż pobawię się w robienie obe ( ;))) ) i pozmieniam trochę orientację przestrzenną swojego ciała. Zacząłem wyobrażać sobie, że sufit jest podłogą a ja śpię na suficie. I znów no problema. Pomyślałem kurde. Czyli radzę sobie jednak całkiem dobrze - a wystarczyło tylko trochę poćwiczyć by potem tak nagle pojawiły się tak doskonałe efekty moich wysiłków. Szkoda, że nie zorientowałem się, że widzę sufit z bliska.. zaiste szkoda :DD
Zaczęło się od tego, że widziałem rysunek mostu, podzielony dokładnie na dwa. Pytałem qmpla, czemu akurat 2. On wyjaśnił że to z proporcji ciała. Ja mówie, że od ziemi po szyję jest około półtora metra, brakuje jeszcze pół. Pokazał, że idziemy po lekkim wale z ziemi, a do powierzchni wody [poziomu morza ;P] jest dokładnie pół metra więc się zgadza ;P [senna logika :P]. Dochodzimy do mostu kolejowego nad ścieżką, którą idziemy. Droga na most zarosła ogromnymi liśćmi, niektóre o średnicy metra :J wybraliśmy więc drogę pod most. Będąc pod mostem zauważyłem, że barierki są zerwane i kładka dla pieszych obok torów jest niekompletna [dziura ;P]. Mówię qmplowi, że niedawno jechałem tam rowerem i ścieżka była przejezdna. Pod mostem zauważyliśmy wagony towarowe za jakimś ogrodzeniem i zastanawialiśmy się, czy dałoby sie po nich wspiąć na ten most, omijając dziury w kładce. Jednak pojawił się jakiś ochroniarz i powiedział: "Chłopaki, spoko jest, ale już was tu nie ma" :P I odprowadził nas do muru w którym była niewielka dziura, jakby podkop w piasku. Kazał nam przejść tamtędy na drugą stronę.
Tu kończy się pierwszy sen. Chciałem się dowiedzieć, co było za tym murem, więc wróciłem do snu.
Po powrocie do snu jestem znów przy moście i tych wagonach. Obserwuję jak Han Solo [znacie tego kolesia? ;D] wspina się na most i po jakimś wysięgniku [jakby dźwig na złomowisku] przechodzi nad te wagony. Na końcu wysięgnika zamocowana jest coś jakby bomba, albo głowica rakiety. Han otwiera ją i wysypuje z niej białe granulki do "woreczka" z koszuli. Złazi szybko żeby strażnicy go nie przyjarzyli. Spotykamy się na dole, pod mostem. Myślę sobie: "Hmm... i ten mały epizod zmienia diametralnie całe zakończenie filmu, w którym ta bomba ma zostać użyta. Wszyscy myślą że bomba zadziała.." :J Uciekamy wzdłuż mostu [gdzie się podziała rzeka? :P] i tu kawałka nie pamiętam. Nieco później idziemy już spokojnie przez łąkę obok rzeki. Strażnicy patrzą na nas, ale nie wiedzą co mamy. Jesteśmy przebrani za wieśniarki i udajemy, że w tym "woreczku" z koszulki mamy jagody ;P Przechodzimy przez rzekę i docieramy do drugiego mostu, a tuż obok niego jest stary zamek w parku, zrobiony z czerwonej cegły. Poznaję ten zamek z któregoś mojego snu [most i wagony też były mi znane], ale Han mówi że narazie mam go nie znać ;P Ogrodzenia są kute z ciemnego metalu, podobnie jak bogato zdobione latarnie. Jest późne popołudnie, więc latarnie już świecą. Ludzie krzątają się po parku, gra starodawna muzyka. Mamy się tu z kimś spotkać. Czeka na nas jakiś człowieczek w kapturze i średniowiecznych ciuchach. Han sprzedaje mu zawartość "woreczka" z koszuli, czyli niby te "jagody". Człowieczek stwierdza, że sprzedaliśmy mu gumijagody :P i chwali się tym drugiemu. Han daje mi znaki, że czas się zmywać. Rzeczywiście jest ku temu powód - człowieczek rzuca jedną jagódkę innemu, odległemu o jakieś 10 metrów, i gdy tamten ją łapie, wybucha :P :DDD Robi się gwar, a my tracimy się w tłumie. Przy bramie parku spotykamy gumisie z tej kreskówki Disneya - całą brygadę :P Teraz ja też jestem gumisiem. Brama jest zamknięta, ale nasze rozmiary umożliwiają nam przeciśnięcie się ;) Tylko te najgrubsze miśki mają z tym problem :P i jednemu pruje się ubranie zostawiając nitkę na ogrodzeniu [niepokoi mnie to, bo wydaje mi się że ktoś może to znaleźć i rozpoznać]. Wsiadamy na jakąś latającą platformę, którą kieruje się ruchami ciała i lecimy wzdłuż leśnej ścieżki. Leci podkład muzyczny, jakiś gostek śpiewa lol ;D Dalsza akcja jest średnio związana z tym snem [raczej obserwacja z zewnątrz]. Widzę gościa który śpiewa ten podkład, oraz ludzi oglądających nasze "przygody" w kinie. Po seansie jakaś babka [właścicielka kina? reporterka TV?] dziękuje temu gostkowi co robił podkład muzyczny, mówiąc: "Dzięki że zrobiliśmy to razem" ROTFL ;DDD Dzieciaki wychodząc z kina zaczęły się bić, a ich wychowawca [którym okazał się być mój bracix :P :D] rozganiał ich.
W kolejnym odcinku snu jestem znów pod mostem, tym razem mam okazję przyjrzeć się, jakim sposobem zawartość bomby zmieniła się w jagody, i jak przebieramy sie za wieśniarki ;) Han wykopał w piasku dołek, wsypał tam granulki z bomby i zalał jakimś ciekłym barwnikiem, nadając im jagodziany kolor ;J. Drogę powrotną spod mostu mieliśmy odciętą, po prostu nagle wyrósł tam mur :/ Była z nami jakaś młoda gumiśka. Strażnicy zauważyli nas pod mostem, gdy wychodziliśmy spod niego. Zaczęliśmy uciekać, ale drogę zagrodziła nam chmara jakichś świecących kolorowych punktów unoszących się w powietrzu. Skręciliśmy w prawo i uciekaliśmy dalej, słysząc za sobą wystrzały z broni laserowej ;J Trafiamy do jakiegoś labiryntu. Znów natknęliśmy się na tą chmarę światełek i uciekaliśmy korytarzami przed nimi. Wydawało nam sie, że nas ścigają. Dotarliśmy do miejsca, gdzie czeka na nas stary gumiś. Zdajemy mu relację, że gonią nas te światełka. On śmieje się z nas i mówi, że to są gumisie-magowie, którzy zamienili się w świecące punkty, i że to oni pomogli nam w ucieczce spod mostu, walcząc z żołnierzami przy pomocy magii. Rzeczywiście, gdy światełka znów się pojawiły, nastąpił błysk i w ich miejscu pojawiła się grupa gumisiów-magów :>. Stary gumiś powiedział, że teraz musimy dostarczyć te "gumijagody" karzełkowi pod zamkiem i że wyśle nast tam zaklęciem. Coś błysnęło i znaleźliśmy się na łące, przebrani za wieśniarki :)
Tym oto sposobem poznałem fragment snu, którego wcześniej nie pamiętałem. Dalsza część zdarzeń to ta z drugiego snu.
Budzę się w moim łóżku. Obok mnie siedzi Mati. Pyta się co mi się śniło, a ja pokazuję mu mój dziennik. On pyta, czy śnił mi się zamek i gumisie. Nie wiem skąd to wie, ale obstawiam że zauważył kilka słów w dzienniku. Wyjaśniam że śniło mi się pomieszanie znanej mi przeszłości rzeczywistej, ze znaną mi przeszłością ze snów, oraz wplecione w to jakieś baśniowe przekręty ;D Oczywiście jest to fałszywa pobudka. Chcę pokazać Matiemu, co mi się śniło i "wchodzimy" w sen bezpośrednio z rzeczywistości [płynne przejście]. Siedzimy pod samym mostem [tak, ten sam :P], ale zamiast Matiego jest obok mnie jakaś księżniczka. Pokazuję jej świat za mostem [ten, który chciałem zobaczyć w pierwszym śnie]. Jest to piękna kraina, którą przecinają dwie rzeki. Wszystko skąpane w gorącym słońcu. Nad rzeką widać małe domki oraz kilka strzelistych zamków, na wieżach powiewają flagi. Po rzece pływają łodzie rybackie. Normalnie Arkadia ;) Pytam księżniczki, czy przyszło jej do głowy, że to na co właśnie patrzy, może być snem. Ona wydaje się być tym faktem zaskoczona. Mówię, że to poważnie może być sen. Ona wychyla się spod mostu, by zobaczyć więcej. Ja jednak chyba nie do końća wierzę że to sen, bo chwytam ją za nogę żeby się nie ześliznęła i nie spadła. Ona chwyta mój notes i zeskakuje z półki pod mostem. Poniżej jest betonowa pochylnia prowadząca na sam dół. Ona zjeżdża po niej bezpiecznie, więc skaczę za nią chcąc odzyskać notes. Ona skręca w jakąś ciemną uliczkę. Gdy tam wbiegam, widzę jak daje mój notes małemu karzełkowi. Pytam: "Dlaczego to zrobiłaś??!" a ona na to: "Nie wierzyłeś że to sen, więc masz okazję się przekonać" :J Podszedłem do karzełka i mówię, żeby oddał mi mój notes. On jednak nie ma go przy sobie. Chcę go zmusić siłą do oddania, bo wiem że go miał w rękach. On jednak mówi: "Zaraz odzyskasz swój notes i uwierzysz w to, w co zwątpiłeś" po czym wypuszcza z dłoni silny błysk. Budzę się, tym razem naprawdę.
Rzeczywiście - mój notes leży przecież obok łóżka ;) Księżniczka znalazła sprytny sposób by pokazać mi, że to naprawdę był sen i źle zrobiłem że zwątpiłem :P