SasQ
dokładnie na dwa. Pytałem qmpla, czemu akurat 2. On wyjaśnił
że to z proporcji ciała. Ja mówie, że od ziemi po szyję jest
około półtora metra, brakuje jeszcze pół. Pokazał, że idziemy
po lekkim wale z ziemi, a do powierzchni wody [poziomu morza ;P]
jest dokładnie pół metra więc się zgadza ;P [senna logika :P].
Dochodzimy do mostu kolejowego nad ścieżką, którą idziemy.
Droga na most zarosła ogromnymi liśćmi, niektóre o średnicy
metra :J wybraliśmy więc drogę pod most. Będąc pod mostem
zauważyłem, że barierki są zerwane i kładka dla pieszych obok
torów jest niekompletna [dziura ;P]. Mówię qmplowi, że niedawno
jechałem tam rowerem i ścieżka była przejezdna.
Pod mostem zauważyliśmy wagony towarowe za jakimś ogrodzeniem
i zastanawialiśmy się, czy dałoby sie po nich wspiąć na ten
most, omijając dziury w kładce. Jednak pojawił się jakiś
ochroniarz i powiedział:
"Chłopaki, spoko jest, ale już was tu nie ma" :P
I odprowadził nas do muru w którym była niewielka dziura, jakby
podkop w piasku. Kazał nam przejść tamtędy na drugą stronę.
Tu kończy się pierwszy sen. Chciałem się dowiedzieć, co było
za tym murem, więc wróciłem do snu.
Po powrocie do snu jestem znów przy moście i tych wagonach.
Obserwuję jak Han Solo [znacie tego kolesia? ;D] wspina się
na most i po jakimś wysięgniku [jakby dźwig na złomowisku]
przechodzi nad te wagony. Na końcu wysięgnika zamocowana
jest coś jakby bomba, albo głowica rakiety. Han otwiera ją i
wysypuje z niej białe granulki do "woreczka" z koszuli.
Złazi szybko żeby strażnicy go nie przyjarzyli. Spotykamy się
na dole, pod mostem. Myślę sobie: "Hmm... i ten mały epizod
zmienia diametralnie całe zakończenie filmu, w którym ta bomba
ma zostać użyta. Wszyscy myślą że bomba zadziała.." :J
Uciekamy wzdłuż mostu [gdzie się podziała rzeka? :P] i tu
kawałka nie pamiętam. Nieco później idziemy już spokojnie przez
łąkę obok rzeki. Strażnicy patrzą na nas, ale nie wiedzą co mamy.
Jesteśmy przebrani za wieśniarki i udajemy, że w tym "woreczku"
z koszulki mamy jagody ;P
Przechodzimy przez rzekę i docieramy do drugiego mostu, a tuż
obok niego jest stary zamek w parku, zrobiony z czerwonej cegły.
Poznaję ten zamek z któregoś mojego snu [most i wagony też
były mi znane], ale Han mówi że narazie mam go nie znać ;P
Ogrodzenia są kute z ciemnego metalu, podobnie jak bogato
zdobione latarnie. Jest późne popołudnie, więc latarnie już
świecą. Ludzie krzątają się po parku, gra starodawna muzyka.
Mamy się tu z kimś spotkać.
Czeka na nas jakiś człowieczek w kapturze i średniowiecznych
ciuchach. Han sprzedaje mu zawartość "woreczka" z koszuli, czyli
niby te "jagody". Człowieczek stwierdza, że sprzedaliśmy mu
gumijagody :P i chwali się tym drugiemu. Han daje mi znaki, że
czas się zmywać. Rzeczywiście jest ku temu powód - człowieczek
rzuca jedną jagódkę innemu, odległemu o jakieś 10 metrów, i gdy
tamten ją łapie, wybucha :P :DDD
Robi się gwar, a my tracimy się w tłumie. Przy bramie parku
spotykamy gumisie z tej kreskówki Disneya - całą brygadę :P
Teraz ja też jestem gumisiem. Brama jest zamknięta, ale nasze
rozmiary umożliwiają nam przeciśnięcie się ;) Tylko te
najgrubsze miśki mają z tym problem :P i jednemu pruje się
ubranie zostawiając nitkę na ogrodzeniu [niepokoi mnie to, bo
wydaje mi się że ktoś może to znaleźć i rozpoznać].
Wsiadamy na jakąś latającą platformę, którą kieruje się ruchami
ciała i lecimy wzdłuż leśnej ścieżki. Leci podkład muzyczny,
jakiś gostek śpiewa lol ;D Dalsza akcja jest średnio
związana z tym snem [raczej obserwacja z zewnątrz]. Widzę
gościa który śpiewa ten podkład, oraz ludzi oglądających
nasze "przygody" w kinie. Po seansie jakaś babka [właścicielka
kina? reporterka TV?] dziękuje temu gostkowi co robił podkład
muzyczny, mówiąc: "Dzięki że zrobiliśmy to razem" ROTFL ;DDD
Dzieciaki wychodząc z kina zaczęły się bić, a ich wychowawca
[którym okazał się być mój bracix :P :D] rozganiał ich.
W kolejnym odcinku snu jestem znów pod mostem, tym razem
mam okazję przyjrzeć się, jakim sposobem zawartość bomby
zmieniła się w jagody, i jak przebieramy sie za wieśniarki ;)
Han wykopał w piasku dołek, wsypał tam granulki z bomby i
zalał jakimś ciekłym barwnikiem, nadając im jagodziany
kolor ;J. Drogę powrotną spod mostu mieliśmy odciętą, po prostu
nagle wyrósł tam mur :/ Była z nami jakaś młoda gumiśka.
Strażnicy zauważyli nas pod mostem, gdy wychodziliśmy spod
niego. Zaczęliśmy uciekać, ale drogę zagrodziła nam chmara
jakichś świecących kolorowych punktów unoszących się w
powietrzu. Skręciliśmy w prawo i uciekaliśmy dalej, słysząc
za sobą wystrzały z broni laserowej ;J
Trafiamy do jakiegoś labiryntu. Znów natknęliśmy się na
tą chmarę światełek i uciekaliśmy korytarzami przed nimi.
Wydawało nam sie, że nas ścigają. Dotarliśmy do miejsca, gdzie
czeka na nas stary gumiś. Zdajemy mu relację, że gonią nas
te światełka. On śmieje się z nas i mówi, że to są
gumisie-magowie, którzy zamienili się w świecące punkty, i
że to oni pomogli nam w ucieczce spod mostu, walcząc z
żołnierzami przy pomocy magii. Rzeczywiście, gdy światełka
znów się pojawiły, nastąpił błysk i w ich miejscu pojawiła
się grupa gumisiów-magów :>. Stary gumiś powiedział, że
teraz musimy dostarczyć te "gumijagody" karzełkowi pod
zamkiem i że wyśle nast tam zaklęciem. Coś błysnęło i
znaleźliśmy się na łące, przebrani za wieśniarki :)
Tym oto sposobem poznałem fragment snu, którego wcześniej
nie pamiętałem. Dalsza część zdarzeń to ta z drugiego snu.
Budzę się w moim łóżku. Obok mnie siedzi Mati. Pyta się
co mi się śniło, a ja pokazuję mu mój dziennik. On pyta,
czy śnił mi się zamek i gumisie. Nie wiem skąd to wie,
ale obstawiam że zauważył kilka słów w dzienniku.
Wyjaśniam że śniło mi się pomieszanie znanej mi
przeszłości rzeczywistej, ze znaną mi przeszłością ze
snów, oraz wplecione w to jakieś baśniowe przekręty ;D
Oczywiście jest to fałszywa pobudka.
Chcę pokazać Matiemu, co mi się śniło i "wchodzimy" w
sen bezpośrednio z rzeczywistości [płynne przejście].
Siedzimy pod samym mostem [tak, ten sam :P], ale zamiast
Matiego jest obok mnie jakaś księżniczka. Pokazuję jej
świat za mostem [ten, który chciałem zobaczyć w pierwszym
śnie]. Jest to piękna kraina, którą przecinają dwie rzeki.
Wszystko skąpane w gorącym słońcu. Nad rzeką widać małe
domki oraz kilka strzelistych zamków, na wieżach powiewają
flagi. Po rzece pływają łodzie rybackie. Normalnie Arkadia ;)
Pytam księżniczki, czy przyszło jej do głowy, że to na co
właśnie patrzy, może być snem. Ona wydaje się być tym faktem
zaskoczona. Mówię, że to poważnie może być sen. Ona wychyla
się spod mostu, by zobaczyć więcej. Ja jednak chyba nie do
końća wierzę że to sen, bo chwytam ją za nogę żeby się nie
ześliznęła i nie spadła.
Ona chwyta mój notes i zeskakuje z półki pod mostem.
Poniżej jest betonowa pochylnia prowadząca na sam dół.
Ona zjeżdża po niej bezpiecznie, więc skaczę za nią chcąc
odzyskać notes. Ona skręca w jakąś ciemną uliczkę. Gdy tam
wbiegam, widzę jak daje mój notes małemu karzełkowi.
Pytam: "Dlaczego to zrobiłaś??!" a ona na to:
"Nie wierzyłeś że to sen, więc masz okazję się przekonać" :J
Podszedłem do karzełka i mówię, żeby oddał mi mój notes.
On jednak nie ma go przy sobie. Chcę go zmusić siłą do
oddania, bo wiem że go miał w rękach. On jednak mówi:
"Zaraz odzyskasz swój notes i uwierzysz w to, w co zwątpiłeś"
po czym wypuszcza z dłoni silny błysk.
Budzę się, tym razem naprawdę.
Rzeczywiście - mój notes leży przecież obok łóżka ;)
Księżniczka znalazła sprytny sposób by pokazać mi, że
to naprawdę był sen i źle zrobiłem że zwątpiłem :P