swiatlo
Następnie udaliśmy się do miejsca światła, znajdowało się ono w górach. Doszliśmy przez piękny las do podnóża płaskowyżu otoczonego stromymi stokami. Na szczyt wiodła ścieżka na końcu której na małym placyku stał stragan z pamiątkami. Kiedy dotarłem tam piękno tego placu, stoku pode mną zaparło mi dech w piersiach i wprawiło w uniesienie - budziło wręcz nienaturalny zachwyt. Wszedłem do straganu w którym była niezwykle miła dziewczyna tchnąca świeżością i zacząłem oglądać pamiątki. Nie było ich dużo i domyśliłem się, ze są one jej dziełem. Wybrałem kilka drobiazgów, które zdawały się emanować światłem i czystością i czułem żal, że nie mam jak odwdzięczyć się jej za te cudowne rzeczy, które kupiłem.
Wyszedłem ze straganu i popatrzyłem w głąb płaskowyżu i zamarłem. W samym jego centrum rosła monumentalna wręcz lipa otoczona kręgiem kamieni z jej wnętrza emanowało światło nie miałem wątpliwości, że jest to miejsce dobrych sił o jakich słyszałem. Czułem jak emanacje światła płyną z tego miejsca, jak oczyszczają mnie do najgłębszych poziomów mej istoty, napełniając mnie światłem i czystością, zmieniając mnie. Stałem tak przez dłuższy czas poddając się tym przemianom, aż w końcu zapragnąłem iść do jego źródła.
Kiedy wykonałem krok obraz się zmienił znalazłem się w mieście. Widziałem ludzi na których spływało niewidzialne światło, chroniąc ich przed zagrożeniami z których istnienia nie zdawali sobie sprawy (podobnie jak i z faktu istnienia światła, które je chroni) – obrazy zmieniały się – widziałem różnych ludzi w różnych miejscach i sytuacjach otoczonych opieką tego światła – z każdym moim krokiem obrazy i sceny zmieniały się a ja obserwowałem je ze zdumieniem. W końcu znalazłem się znów na łące niedaleko miejsca do którego zmierzałem, ale w zupełnie innym miejscu niż zacząłem swoją wędrówkę. Ze zdumieniem zauważyłem, że źródło tego światła również przybiera różne formy, raz jest świętym drzewem innym razem małym wiejskim kościółkiem, niekiedy jest bez foremnym źródłem światła, którego nie sposób uchwycić. Zrozumiałem iż jego pierwotną formą było to drzewo, zaś jego prawdziwa natura leży poza formą i przejawia się na różne sposoby tym którzy w jakiś sposób za nim tęsknią i go poszukują nawet jeśli nie uświadamiają sobie czego tak naprawdę poszukują lub mają błędne o nim wyobrażenie. Ze smutkiem zrozumiałem, że jeszcze tym razem nie dotrę do jego źródła. Obudziłem się czując się oczyszczony i napełniony tym światłem z niezwykle jasnym umysłem i spokojną radością w sercu.