Dziś znajomy miał na gg opis, że nie można ufać nikomu, nawet sobie. Uważam że to niedorzeczne, ponieważ cały świat opiera się właśnie na zaufaniu. Wiem, że cała biurokracja jest tego częściowym zaprzeczeniem, jednak na szczeblu koleżeńskim to zaufanie trzyma wszystko w należytym porządku. Być może to miała być przenośnia, bo jak można nie ufać sobie?? Moim zdaniem to abstrakcja - absurd. Takie założenie prowadzi donikąd. Jak więc rozumieć takie słowa?? Czy brak zaufania i podejrzliwość to "choroby społeczne" XXI wieku?? Wiadomo,że niewarto być naiwnym, ale bez przesady - Gauss był geniuszem!! Jego krzywa opisuje chyba każde zjawisko na świecie - zawsze jest taka wartość gdzieś pośrodku, która jest najlepsza, najbardziej efektywna. Wykres tej krzywej to dzieło sztuki i nikt chyba nie zaprzeczy. Czy więc zaufanie również podlega takiej zasadzie, czy też jest inaczej??