sasq
Nie wiem jak znalazłem się w tym miejscu snu, pamiętam
tylko jak lecę nad schodami u mnie w domu. Jest ciemno.
Nagle tracę wizję i sen polega tylko na tym, że przesuwam
rękami po jakiejś gładkiej powierzchni i w pewnym momencie
napotykam na czyjeś ręce : Nie wiem jak to opisać, ale
tak jakbym nie widział, ale jednocześnie widział, tylko
wmawiał sobie że nic nie widzę :P. Ocknąłem się na krześle
na klatce schodowej [w realu go nie ma]. Ponoć spałem tutaj
i właśnie się obudziłem ;P Dalej uznaję, że nie widzę nic,
i po omacku wychodzę na górę i idę do sypialni moich starych.
Mówię starej, że nic nie widzę [mimo że widzę :P] a ona
patrzy na mnie złowieszczym wzrokiem i budzi starego, każąc
mu mnie złapać. Stary wstaje i ma podobny tępy wzrok, wygląda
jak opętany przez jakiegoś demona. Wstaje i goni mnie.
Wybiegam na dwór i biegnę w stronę krzaków, bo wiem że gdy
zniknę mu z pola widzenia, to nie będzie wiedział w którą
stronę pobiegłem za tymi krzakami.
Za krzakami wybieram jakby dwa kierunki jednocześnie -
w lewo i w prawo [nie wiem jak to możliwe ;P]. Niestety
okazuje sie, że mój stary robi to samo i łapie obu mnie.
Jestem już poza snem i wrzeszczę oburzony: "Jak to? Tak
nie można!! To oszustwo!"
Otwieram oczy i widzę wyłączony telewizor. Obudziłem się
w małym ciemnym pokoju w moim domu. Uznałem, że chyba
tutaj poszedłem spać, ale nie mogę sobie tego przypomnieć.
Wstaję i łażę po domu. Tutaj kawałka nie pamiętam, ale
chyba znów ktoś mnie gonił ;P
Otwieram oczy i znów jestem w domu. Siedzę na łóżku u
starych i próbuję sobie przypomnieć, gdzie ja wogóle
położyłem się spać?? Rozglądam się wokoło i wiem, że ten
sen jest pułapką i muszę znaleźć jakieś wyjście. Jeśli
przypomnę sobie gdzie zasnąłem i obudzę się w tamtym
miejscu, to uwolnię się. Tylko gdzie ja poszedłem spać?? :/
Totalna mózgowa blokada..
Wtedy w mojej głowie pojawiło się słowo: "Przyjaciel".
Zauważyłem że siedzę na kocie ;D i myślałem że chodzi
właśnie o tego kota. Coś mi mówiło, że to przez niego
tutaj siedzę i jeśli rzucę nim o ścianę :P, to uwolnię się
ze snu. Rzuciłem więc, ale nie pomogło :P Kot zresztą
poszedł sobie dalej całkiem nieuszkodzony ;D.
Przyszło mi do głowy, że przecież najlepszym przyjacielem
człowieka nie jest kot [oficjalnie ;P bo ja wolę koty], lecz
pies. Już miałem schodzić na dół szukać psa, gdy zobaczyłem
że u bracixa pali się światło. Ma on przezwisko "Pieees", więc
zmieniłem plany i udałem się do niego :> Budzę bracixa, a ten
wstaje i biegnie gdzieś [ucieka?]. Biegnę za nim. Na dole
przy drzwiach wejściowych dostrzegam drzwi do mojego pokoju
i wtedy przypominam sobie, że przecież położyłem się spać
tak jak zwykle - u siebie w pokoju! ;DDD
W tym samym momencie budzę się już u siebie [tym razem już
naprawdę]. Cały jestem mokry [spociłem się], nie wiem dlaczego
ale ten sen był strasznie męczący :/