milosc
Jestem w sklepie ze spodniami. Sklep przypomina salę katechetyczną, mieści się w prywatnym domu. Różnego rodzaju spodnie z firmowymi znakami wiszą na ścianach, mają różne kolory i krój, niektóre są bardzo ładne. Kiedy je oglądam zauważam wyeksponowaną starą fotografię. Podpis pod nią brzmi: "Rotfeld nasza pra pra pra babka". Domyślam się, że to żydowski sklepik rodzinny gdzie od pokoleń handluje się spodniami. Kiedy wychodzę ze sklepiku spotykam mała dziewczynkę, która mówi, że mnie kocha i chce abym z nią został. Ma bardzo poważny i smutny wyraz twarzy. Odpowiadam jej, że jest za mała - porozmawiamy kiedy dorośniesz - dodaję widząc jej smutek. Dziewczynka zaczyna płakać mówi, kiedy ja nie potrafię dorosnąć.
Wychodzę, ze szkolnej świetlicy i ze zdziwieniem stwierdzam, że zginęły gdzieś moje buty. Szukam ich bezskutecznie aż w końcu zauważam dziewczynkę wpatrującą się we mnie. Domyślam się, że to ona schowała mi buty - pytam dlaczego to zrobiła. Dalej cię kocham odpowiada czy zostaniesz teraz ze mną? - pyta. Poznaję tą samą dziewczynkę ze sklepu jest starsza o kilka lat. Uśmiecham się i mówię zaczekam, aż będziesz starsza.
Jestem przy jakiejś szkole obserwuję mecz w jakąś dziwna grę. Czuję, że ktoś mi się przygląda. Odwracam się i widzę na dachu szkoły jakąś młodą dziewczynę. Kiedy dostrzega, że na nią patrzę nonszalancko zjeżdża po linie z wystudiowaną swobodą ubiera buty i dołącza się do grających. Gra bardzo dobrze wyraźnie chcąc zrobić na mnie wrażenie. W końcu rozpoznaję w niej tamtą małą dziewczynkę, teraz ma 14 - 15 lat. Podchodzi do mnie i ponawia swoje pytanie - uśmiecham się i mówię, że jeszcze nie jest dorosła.
Jestem w studium nagraniowym wykonuję specjalne nagrania na indywidualne zamówienia. Widzę, że ktoś przygląda mi się przez okno - jakaś dziewczyna na oko 18 letnia stoi z chłopakiem. W jej wzroku widzę coś znajomego. Kiedy wchodzi do studia mówiąc, że chce abym zrobił nagranie jestem pewien, że to ona. Rozmawiamy bez przekonania o tym nagraniu w końcu pyta mnie ze łzami w oczach czy teraz ją pokocham. Mówię jej, że jest piękna i teraz każdy ją pokocha całuje mnie i odchodzi.
Jestem na wsi rozmawiam z cieślami o naprawie stodoły. Dwóch fachowców reklamuje swoje umiejętności mam jednak poważne zastrzeżenia co do ich fachowości - co więcej jestem przekonany, że łgają jak psy. W końcu fachowcy idą sobie a ja przyglądam się stodole zastanawiając się jak się do niej zabrać. Czuję na sobie czyjś wzrok odwracam się i widzę dwudziestoparoletnią dziewczynę. Jej twarz jest dziwnie znajoma poznaję ją. Rozmawiamy przez chwilę w końcu mówię jej, że jak chce może zamieszkać ze mną o ile nadal mnie kocha.
Moje uczucia się nie zmieniły - odpowiada - przyjdę do ciebie za kilka dni jeśli nie zmienisz zdania.
Siedzę na ganku jest pochmurny dzień przez okno widzę jak z sąsiedniego domu wychodzi jakaś kobieta w ciąży z dziećmi, jej twarz wydaje mi się znajoma. Kiedy przyglądam się jej z drzwi wyłania się druga kobieta bardzo do niej podobna domyślam się, że są siostrami. Ta druga to moja wieczna miłość. Bawię się z dziećmi spacerujemy w końcu wieczorem wracam do domu. Leżąc sobie w pokoju na poddaszu zastanawiam się czy będzie jej się tu podobało. Przylatuje do mnie olbrzymia sowa - mój przyjaciel - z która tu mieszkam rozmawiam z nią bez słów. Mam nadzieję, że się zaprzyjaźnią.